Tak wyglądał świat w niedzielny poranek. Po ładnej, ciepłej i słonecznej sobocie miałam nadzieję, że niedziela również taka będzie. Zwłaszcza, że zaplanowana była wycieczka i jak widać rano słońce usiłowało się przedrzeć przez chmury. Było tak pięknie, zimno, pusto, szron na trawie, że aż musiałam to uwiecznić.
A to już osławiony Szlak Golędzinowski, a przynajmniej jego fragment. Jazda tamtędy, ciut świt rano w niedzielę sprawia mi tyle frajdy! Niestety tym razem nie było sarenki. Mijałam tylko rybaków i takich, co to się wybrali na jogging na Szlak.Widok, jak w środku wsi, nie do wiary, że to środek miasta.
A czemu Szlak Golędzinowski jest 'osławiony'?
OdpowiedzUsuńJest osławiony przeze mnie w opowieściach ustnych i na moim blogu. I jeszcze pewnie będzie, więc nie ma co szukać synonimów. ;-)
OdpowiedzUsuńprzemierzyłżem go raz, ale o zgoła odmiennej porze roku :-)
OdpowiedzUsuńA ja jakoś (p)omijałem do tej pory.
OdpowiedzUsuńSarenka jak sarenka, ostatnio z Tomim wpadliśmy na łosia... i wcale nie jeździliśmy po Kampinosie! ;)
OdpowiedzUsuńZazdraszczam. :-)
OdpowiedzUsuń