Język polski staje się powoli gatunkiem zagrożonym. Nie chodzi mi tu o sposób w jaki porozumiewa się młodzież. Są bowiem rzeczy, które są normalnymi procesami kiedy język podlega zmianom, są też zmiany wymuszone np. przez rozwój możliwości wysyłania smsów (mało miejsca więc powstają skróty). Jednak mimo to nadal pozostają obszary, w których należałoby się spodziewać poprawnego używania języka polskiego. Dziennikarstwo pod tym względem zeszło na psy, zwłaszcza to "szybkie" - internetowe. Zauważam to z przykrością, bo kiedyś prasa i telewizja były ostoją języka polskiego, o dykcji prezenterów telewizyjnych nawet nie mówiąc. Kiedyś też urzędnik był osobą wykształconą, a językowi dokumentów urzędowych nie można było niczego zarzucić. Dziś czytam pismo z urzędu skarbowego, które głosi (zachowana pisownia oryginalna):
"...w sprawie zwrotu podatku od towarów i usług nie którym podmiotom..."
Jeśli ktoś nie widzi błędu podpowiadam: powinno być napisane "niektórym", to jest jeden wyraz. W sumie dobrze, że jeszcze przecinka nie dodali pomiędzy tymi wyrazami, w końcu zawsze się go stawia przed słowem "który" (widywałam i takie kwiatki). Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie.