He, kurczę... Zaczęło się od jednego komentarza, który brzmi: "Prawie Wszyscy są na NIE!". Jak zaczęłam odpisywać, to wyszło mi całkiem spore wypracowanie. Taki sobie anty-ACTA manifest. :-) I tak sobie pomyślałam, że zamieszczę zebrane moje komentarze do sytuacji z ACTA jako osobny wpis. Póki jeszcze WOLNO mi to zrobić, bo w przyszłości kto wie, może będę musiała usuwać takie komentarze, jak Szarego Burka...
Zatem:
Po pierwsze: "prawie" robi wielką różnicę.
Po drugie: Pan Premier pokazuje, że ma nas - wolnych obywateli demokratycznego państwa - w dupie i butnie oświadcza, że się nie ugnie pod presją i ACTA podpisze.
Po trzecie: naprawdę nie chodzi tylko o to, że nie będzie skąd ściągnąć piosenki za darmo. Ta cała ACTA zalatuje totalitaryzmem w najgorszym wydaniu - permanentną inwigilacją obywatela na każdym kroku jego aktywności.
Po czwarte: mówi się o obronie praw twórców. A co z moimi prawami? Ktoś będzie śledził gdzie zaglądam, co czytam, sprawdzał moją pocztę? Heloł?!
Po piąte: i to nie jest mój pomysł, ale w dyskusji usłyszałam ciekawą kwestię, mianowicie wykonawcy piosenek żądają zapłaty za każdym razem, kiedy się tę ich piosenkę odtwarza. W takim razie dziennikarze, pisarze też powinni domagać się tantiem od bibliotek, gospodarstw domowych, od Ciebie i mnie za to, że przeczytałeś książkę, artykuł drugi i każdy kolejny raz. Przecież za powstały utwór czy tekst autor po jego wydaniu, czy to na płycie, czy drukiem otrzymał już zapłatę. Mało tego - muzyk wciąż zarabia na swoim kawałku grając go na koncertach, za które ludzie płacą kupując bilety. No to jak to jest?
Po szóste: Ok. Ocenzurujmy internet. ŻADNEGO miejsca, gdzie można znaleźć (już nie mówię ściągnąć, ale nawet posłuchać) muzyki, którą ktoś skomponował. Nie ma i już. W sklepie przy półce nie ma zestawu do odsłuchiwania płyt - kupujesz w ciemno. I MUSISZ kupić płytę, za jej nominalną cenę w sklepie. Nie ma innej możliwości. Jak sądzicie, jak długo wytrzymaliby artyści, zanim nie podniósłby się płacz, że nie mają z czego żyć?
Ktoś tu zapomina, że wymienianie się darmowymi plikami w necie jest ostrzem obosiecznym. Zgoda, z jednej strony to piractwo, bez dwóch zdań. Ale to piractwo sprawia również - paradoksalnie - że "w uznaniu zasług" twórcy ludzie idą do sklepu kupić oryginalną płytę, na której znajdą jeszcze zazwyczaj jakieś bonusy oprócz samej muzyki czy filmu. Tylko o tym mało się mówi.
Po siódme (w nawiązaniu do szóstego): skoro już mamy się tak rozliczać, jak centusie, to ZAPŁAĆCIE NAM WSZYSTKIM I KAŻDEMU Z OSOBNA ZA DARMOWĄ REKLAMĘ WASZEJ TWÓRCZOŚCI. Za każdy polecony klip, wrzucone mp3. Podzielcie się i Wy z nami pieniędzmi, które zarobiliście dzięki nam.
Po ósme: właśnie - jeśli nie wiadomo o co chodzi, to o pieniądze. Artyści wcale nie zarabiają najwięcej na swojej twórczości. Nie artyści, ale wytwórnie płytowe i inni pośrednicy. Komu więc będzie de facto służyć ACTA?
Po dziewiąte: Nic o nas bez nas. Podobno mamy demokrację, czyli z definicji "rządy ludu". Tymczasem ACTA jest przepychana na siłę i w ścisłej tajemnicy. Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale myśmy już przerabiali taki system, w którym rząd wiedział lepiej co jest dobre dla obywatela.
Po dziesiąte: Anonymous, hakerzy to tylko wierzchołek góry lodowej. To jedynie ci, których najbardziej widać. Społeczność internetowa, to nie bliżej niezidentyfikowana grupka oszołomów, którzy chcą za darmo ściągać pliki. INTERNAUCI to większość społeczeństwa. Internauci, to prawie cały świat. Z internetu korzystają osoby każdej płci, w każdym wieku, każdej orientacji politycznej, posiadający różne wykształcenie, status materialny itp, itd, długo by wymieniać. Autobus, którym jedziesz do pracy, metro, pełne jest Internautów. Uczniowie, studenci, pracownicy, szefowie. To nie jest JEDNA, konkretna grupa ludzi, o której można powiedzieć, że działa w obronie własnych interesów i której można łatwo zamknąć pysk. Internauci to cały przekrój społeczeństwa, we wszystkie strony. Dlatego jest to głos, którego rządzący - wybrani przez to społeczeństwo - lekceważyć nie mają prawa.
Premier Tusk mówi, że nie ugnie się przed szantażem. Anonymous to ci, którzy "robią szum", by zwrócić uwagę na problem. Cała reszta Internautów (przy czym nie mam wątpliwości, że Anonymous również) wytacza konkretne argumenty i domaga się rzetelnej informacji oraz poważnego traktowania. Nie jesteśmy bezrozumnym bydłem z kolczykiem w nosie, za który możecie nas wodzić. Nie będziemy siedzieć cicho. Nie chcemy żyć w strachu.
Jak jeszcze wpadnę na jakieś przemyślenia, to dopiszę. Wy też dopisujcie w komentarzach, póki Was jeszcze za to nie śledzą.