czwartek, 19 lipca 2012

Newsweek: "Bycie singlem nie jest super"

Nareszcie pojawił się artykuł pokazujący prawdę o życiu tzw. singla i to, o dziwo, w Polsce. 
"Bycie singlem nie jest super", 18.07.2012, Małgorzata Święchowicz, Marcin Marczak; Newsweek

Samego słowa "singiel" nie lubię, bo to eufemizm - chodzi o osobę SAMOTNĄ. Z tym, że o ile singiel kojarzy się w sumie całkiem pozytywnie, jako osoba zadowolona z życia i ze swojego stanu cywilnego, o tyle jak powiemy o kimś, że jest samotny, to to określenie ma już smutny wydźwięk. I słusznie. Nie bez powodu śp. Rysiek Riedel śpiewał, że samotność, to taka straszna trwoga... 

Z artykułu:
"– Strach. Oto, co czuję – mówi Adam, 40-letni singiel z Poznania (wykształcenie prawnicze). Niedawno zmarł jego niewiele starszy kolega, także żyjący solo. Były redukcje w firmie, poleciał. Chwilę później dostał zawału, przeleżał martwy w domu cztery dni, nim ktoś się zainteresował. Więc Adam boi się: redukcji etatów (bo przecież nie przejdzie na garnuszek żony, której nie ma), choroby (jeśli padnie w domu, kto go podniesie?). No i śmierci. Często myśli o tym, że przyjdzie mu po zgonie leżeć i śmierdzieć. Nawet badacze spostrzegli już, że single w Polsce mają w sobie szczególny smutek."

Niedawno stwierdziłam, że samotne życie jest bardzo męczące. Poleganie wyłącznie na sobie może i jest fajne do pewnego czasu, ale prędzej czy później człowieka ogarniają lęki czy sobie poradzi? Co będzie, jeśli stracę pracę? Jeśli zachoruję? Każda decyzja obciążona jest dużo większym ciężarem odpowiedzialności. A decyzji osoba samotna musi podejmować codziennie tak dużo, że odechciewa się żyć, kiedy sobie to uświadomić. WSZYSTKIE decyzje w moim życiu muszę podjąć ja sama. Czy zjeść śniadanie? Jaki ser kupić w sklepie? Czy zrobić pranie dzisiaj czy jutro? Iść na rower czy nie? Co dziś na obiad? Czasami chciałabym powiedzieć komuś: kup co chcesz i to będzie na obiad, albo kup mi coś słodkiego, wszystko jedno co, tobie zostawiam decyzję. Tylko, że nie mam nikogo takiego. 
Kiedy człowiek nie jest sam wie, że są rzeczy i sprawy, które zrobić musi. Zadba o samego siebie nawet mimochodem poprzez dbanie o innych w swoim otoczeniu. Ale kiedy jest zupełnie sam, przygnieciony samotnością, to nie widzi sensu dbania o samego siebie nawet w najprostszych kwestiach.

Z artykułu:
"– Tyle że bal kiedyś się kończy – mówi. – Zostaje smutna codzienność, w której nie chce się iść nawet po chleb. Bo po co kupować pieczywo tylko dla siebie? Bywają dni, że nie ma do kogo ust otworzyć, a ile można czytać książki (...)?"

PO CO KUPOWAĆ PIECZYWO TYLKO DLA SIEBIE?
Po co w ogóle kupować sobie cokolwiek? Po co wstawać rano? 
Żeby iść do pracy. Po co? Żeby mnie z niej nie wyrzucili. Żeby spłacać kredyt. Żeby mnie przynajmniej z domu nie wyrzucili. Bo nie ma ubezpieczenia od bycia samotnym.

poniedziałek, 16 lipca 2012

środa, 11 lipca 2012

Jazda warszawska

Załatwiałam sprawy służbowe na mieście i właśnie miałam przyjemność wracać autobusem. Przejechałam nim powiedzmy kilometr. W tym czasie cztery - słownie: CZTERY - razy w ostatniej chwili zajechano mu drogę, by jeszcze się wyrobić i skręcić w prawo. 

Niektórym chyba naprawdę wydaje się, że autobus jedzie powoli i zdąży się zatrzymać tak, żeby nie wjechać w kufer miszczowi. Owszem, kierowca na pewno zrobi wszystko, by się zatrzymać i by przede wszystkim nie uszkodzić swojego pojazdu, ale są jeszcze pasażerowie w środku, którzy polecą do przodu na twarz, bo jakiemuś kretynowi się spieszyło. I tak cztery razy. Z ciekawości sprawdziłam: Solaris Urbino 15, bo takim właśnie podróżowałam, może ważyć nawet 24 tony (http://www.solarisbus.pl/urbino,20,Urbino_15,2,86.html). Przypuszczam, że ten konkretny ważył około 15 ton, bo zapełniony był głównie dziećmi (lato w mieście). Mimo wszystko 15 ton rozpędzone do 50 km/h to ogromna bezwładność przy gwałtownym hamowaniu. Szkoda, że wielu miszczów kierownicy o tym zapomina.

poniedziałek, 9 lipca 2012

Barka

Jeszcze taką elegancką barkę zauważyłam przycumowaną nad Wisłą. Widać, że odnowiona i zadbana. Może ktoś wie, do czego służy? Widzę, że można tam wejść, może to taki taras widokowy?


Best for coctails

Na pocieszenie Wyborowa. Best for coctails. A w środku galaretka kiwi.


Lubię galaretkę. I lubię te szklanki. Peerelowskie. Odpad z exportu.

Kapitan Nemo


Pojęcia nie mam co to jest, ale strasznie mi się spodobało i przywiodło na myśl wspomnienia książki 20.000 mil podmorskiej żeglugi.

Niedziela nad Wisłą


Futbolowe syrenki

Wiem, że już po EURO 2012, ale atmosfera była wspaniała i jeszcze nie wszystko zostało sprzątnięte. Na przykład futbolowe syrenki. Jedna na Krakowskim Przedmieściu:


Druga obok Centrum Nauki Kopernik:


Ta druga fotografia może być nieco nieostra, bo trzęsły mi się ręce, kiedy ją robiłam. Chwilę wcześniej cudem uniknęłam zderzenia z innym rowerzystą, dla którego przestrzeń nie była żadnym ograniczeniem i który bezpardonowo tarabanił mi się pod koła. No dobra, ja też jechałam trochę za szybko, ale było pod górkę i chciałam mieć rozpęd.

Naklejki na autobusach.


Trochę to głupie, bo chyba każdy wie, że jest w mieście gospodarzu, a trochę może potrzebne. Jak się chwalić, to się chwalić. A co. W końcu nie każdy może se taką nalepkę przylepić. Swoją drogą tydzień po zakończeniu turnieju mogłyby już poznikać...