poniedziałek, 13 października 2014

Pani Niuta, ~2002 - 10.10.2014

Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim,
Moja droga Niuto, tym zniknienim swoim.
Pełno nas, a jakoby nikogo nie było:
    Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło.

niedziela, 21 września 2014

Mój Dakar na Narodowym

Stało się wreszcie, że przekroczyłam bramy Stadionu Narodowego. Poprzednia impreza, jaką oglądałam w tym miejscu, to były jakieś pokazy kaskaderskie z okazji Dnia Dziecka milion lat temu. Oczywiście wówczas na Stadionie X-lecia. Nie mogłam się oprzeć pokusie i trzasnęłam kilka fotek.





"Transit to nie jest, ale też fajny" - taki komentarz, usłyszany za plecami, wystarczy za każdą rekomendację do rzucenia okiem na kolejne fotki, zwłaszcza, że "nietransitem" jest Ford GT. 
 
 
 

Od Fordzisza (któremu towarzystwa dotrzymywała całkiem niezła Sierra Cosworth) przechodzimy do Porsche, a nawet Porsche Super Cup Kuby Giermaziaka. Nie odmówiłam sobie przyjemności cyknięcia foty. 

 

Jak zajęłam swoje miejsce, to było trochę lepiej widać. Potem się okazało, że to nie moje miejsce. Ale to nic, pół stadionu się przesiadało i wędrowało w poszukiwaniu swoich miejsc.




Kratownica, czy też kosz, od środka.


A to już dzielny marsz Mostem Poniatowskiego do Centrum. Pozdrawiam wszystkich tych nieszczęśników, którzy na Rondzie Waszyngtona postanowili się wcisnąć w 517, a potem musieli przeczekać, ściśnięci jak sardynki, aż aleja księcia Józefa opustoszeje na tyle, żeby autobus mógł przejechać. Podziwiam też zachowanie ludzi idących ulicą, których wszakże było wszędzie pełno, ale jak na komendę, bardzo sprawnie i bezpiecznie zeszli z drogi karetce na sygnale. 
Dziękuję Policjantom z drogówki - tym, którym nie puściły nerwy i byli dla nas niezwykle uprzejmi ("Bardzo proszę zejść na chodnik, przejść za zatoczkę"), a także tym, którzy mieli już wszystkiego dosyć ("No jedź żeż, kurwa!").

środa, 3 września 2014

XXII MSPO

Jestem na MSPO (Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego) służbowo, co roku. Tym razem byłam tam już siódmy raz (ależ ten czas leci!). Trochę przykro mi to stwierdzać, ale niewiele można tam zobaczyć nowości. W zeszłym roku furorę robił czołg PL01, a w tym roku nawet go nie było. Prawdę mówiąc w ogóle nie było czołgów, chyba poza CV-90. 

Zdjęć przywiozłam niewiele, bo niewiele rzeczy mnie zainteresowało. Chociaż muszę przyznać, że chyba w tym roku po targach błąkała się jakaś grupa rekonstrukcyjna, albo goście z muzeum, ponieważ widziałam mężczyzn w mundurach polskich sprzed wojny i ułańskich. Oczu oderwać nie sposób!
W sumie najbardziej zainteresowała mnie ta wyrzutnia rakiet, bo to było tak wielkie, że robiło niesamowite wrażenie.




Tutaj widać proporcje wyrzutni w stosunku do człowieka. Robi wrażenie.


Z czołgami bywa u nas różnie, ale za to wszyscy wiedzą, że czekamy, aż nasze władze nacisną enter w sprawie zaopatrzenia polskiej armii w śmigłowce, więc na MSPO pojawił się mielecki Black Hawk, Agusta Westland i Airbus ze swoją ofertą. Na zdjęciach śmigłowiec bojowy Airbusa.



A tak przy okazji, to na tegorocznym salonie obok nowiutkiego, pachnącego jeszcze farbą, wyprodukowanego w Mielcu Black Hawka stał jego starszy o jakieś dwadzieścia lat kolega, który odsłużył swoje w armii amerykańskiej i brał udział w różnych zadaniach wojskowych i szkoleniowych. Piloci tegoż Black Hawka kilkukrotnie podkreślali, że w Polsce są w celach pokojowo-sojuszniczych i są bezpieczni.
(- Widzę, że karabin zdemontowaliście.
 - A tak, jasne. Tutaj nie jest nam potrzebny, bo tu jesteśmy na friendly skies. Ale jak latamy do Litwy, Łotwy czy Estonii na NATOwskie misje szkoleniowe, to zakładamy go z powrotem.
 - A to tutaj z tyłu na ogonie, to co to jest? Czy to flary?
 - Nie, nie, tutaj nie są nam potrzebne, tu jesteśmy na friendly skies.) :-)

Tegoroczne targi stały pod znakiem renowacji, rekonstrukcji i odświeżania. Na zdjęciu polski pojazd pancerny używany w czasie (o ile się nie mylę) II wś. Niemcy jak taki zdobyli, to robili sobie przy nim pamiątkowe fotki. Pancerz 8 mm, niestety od spodu pancerza zero...





No i motocykle...

Nie było niestety mojej ukochanej LANGUSTY. ("Langusty nie ma, ale mamy Liwca, proszę pani, też na L!"). "W tym roku zamiast czterdziestu luf przyjechało nas czterech." Tia... W przyszłym roku mi Langustę proszę przywieźć.

Na koniec jeszcze "grabki dla piechurów", czyli poszukiwacz min dla oddziałów pieszych. 



Kielecczyzna krainą kontrastów. 
Taki wniosek wysnuliśmy po obejrzeniu widoku, jaki rozciągał się z naszego miejsca noclegowego. Jak spojrzeć w dół - to istna wiejska sielanka: domki, płotki, nawet oczko wodne z mostkiem...

 ...a wystarczy nieco podnieść głowę, żeby stwierdzić, że te cuda stoją tuż pod oknami bloków z wielkiej płyty.
 

Dobrze było spotkać kilku starych znajomych i znów zjeść wspaniałej, wojskowej grochówki. Ze specjalnymi pozdrowieniami dla panów, którzy pozwolili mi zjeść grochówkę na niebieskim obrusie i którzy mają mikroskop do sprawdzania płyty z obwodami drukowanymi.
Do zobaczenia za rok.

środa, 16 lipca 2014

Niespodzianka

Nasz polski wydawca - Wydawnictwo REA - zrobił nam dzisiaj niespodziankę i przesłał zdjęcie, ukazujące jak będzie wyglądała wydana książka. 


Premiera we wrześniu. Nie mogę się doczekać!

czwartek, 10 lipca 2014

Tłumaczem jestem...

W tym tygodniu poczułam i zrozumiałam, że moja ciężka praca ma sens. Jeszcze dość odległy, ale coraz bardziej namacalny. Zarobiłam pierwsze pieniądze na tłumaczeniu książki. Niesamowite uczucie, wielka frajda i satysfakcja. Mam nadzieję, że będę mogła to samo powiedzieć na początku przyszłego roku, jak Benedict Cumberbatch Czas zmian trafi do księgarń i spłyną już pierwsze wyniki sprzedaży.
Tłumaczenie, chociaż czasami to ciężka praca, jest dla mnie swego rodzaju nagrodą samo w sobie. Ja to lubię, nawet jak jest trudno. Cieszę się, że będę mieć z tego tytułu jakieś wpływy na konto, no bo któż by się nie cieszył, że mu płacą za pracę. Niesamowite jest natomiast uczcie - i nie da się go porównać z niczym innym - że robi się coś, na co ludzie czekają. Ostatnio znalazłam w sieci zdjęcie z zapowiedzią książki i podpisem "ja chcę jesień". Ten obraz roztopił mi serce. 
A najlepszy w tym wszystkim jest fakt, że gdy mówię ludziom, którzy mnie w końcu znają, że przetłumaczyłam dwie książki (wspólnie, żeby nie było, że całość zasług przypisuję sobie), to najczęściej słyszę w odpowiedzi słowa: To ty tak dobrze znasz angielski??? Ano, znam.

poniedziałek, 12 maja 2014

Benedict Cumberbatch Czas zmian - translation completed


Wczoraj skończyłam tłumaczenie swojej połowy, a więc skończyłyśmy tłumaczenie całej książki!
http://school.discoveryeducation.com/clipart/images/100.gif
Jeszcze tylko kawałek wzajemnej korekty i odsyłamy do wydawnictwa, do redaktora. 


Nie chwaliłam się jeszcze, że nasza praca przypadła do gustu właścicielowi wydawnictwa. Spodobało mu się to do tego stopnia, że spytał nas, czy może nam coś od czasu do czasu podesłać do tłumaczenia. To jak wygrać los na loterii. Mój los miał na imię Sherlock.

sobota, 12 kwietnia 2014

The game is on!

Książka "Pusty dom Sherlocka", wydana po polsku przez Wydawnictwo REA, jest już dostępna. Można ją kupić poprzez stronę Wydawnictwa REA, w księgarni Matras, a na początku maja będzie w Empiku. Team Polish otrzyma swoje egzemplarze od Wydawnictwa za dwa tygodnie. 

Poniżej informacja na temat książki i polskich fanów, jaką opublikowało "macierzyste" wydawnictwo MX Publishing. 
Link do oryginalnego posta:
http://mxpublishing.tumblr.com/post/82463731504/polish-sherlock-fans-come-together-for-save

środa, 19 marca 2014

Podążaj za swoją pasją

Gdzieś kiedyś przeczytałam życiową poradę, żeby zawsze podążać za swoją pasją, bo to zaprowadzi cię w końcu tam, gdzie chcesz być i da satysfakcję – jakoś tak to mniej więcej brzmiało. Rozmyślając o tym zdaniu – podążaj za swoją pasją – zawsze miałam przed oczami ludzi, którzy „od zawsze” skupieni byli na czymś w swoim życiu, a co z czasem doprowadziło ich do spektakularnego sukcesu. „Zawsze chciałem być aktorem”; „Od zawsze pociągały mnie samochody”; „Praktycznie każdą wolną chwilę spędzałem grzebiąc w komputerze” – znacie ten typ, prawda? Jest jeszcze inny, mniej „spektakularny” – np. „Zawsze wiedziałam, że chcę mieć troje dzieci”. Z biegiem lat obserwuję, że takie „życzenia” ludziom się spełniają. To naprawdę działa w ten sposób, że gdy wypowie się to „życzenie”, to cały Wszechświat zaczyna obracać się w taki sposób, aby umożliwić ci osiągnięcie upragnionego celu. Zresztą nazywajcie to jak chcecie, tak się dzieje i już.
No tak, pięknie powiedziane: „podążaj za swoją pasją”, tylko co mają zrobić tacy jak ja, którzy nie mają jednej, określonej życiowej pasji? Mam na siłę skupiać się na czymś, co lubię (zaledwie „lubię”) najbardziej z nadzieją, że to mnie kiedyś wreszcie dokądś zaprowadzi? Przecież to bez sensu. Jak spełniać marzenia, kiedy nie do końca samemu się wie, o czym się marzy? Co mogę zrobić ja konkretnie, uwielbiająca Sherlocka Holmesa, język angielski i motoryzację? Jaka ścieżka na przyszłość rysuje się dla mnie na podstawie tych trzech rzeczy? Mówiąc szczerze bardzo długo nie widziałam ŻADNEJ ścieżki. Miałam wrażenie, że nic nie układa mi się w życiu tak, jak powinno, tak, jak bym chciała.
Tak mijały lata. Mój ukochany Sherlock, na którego nikt nigdy nie stawiał, zawiódł mnie na egzaminach do liceum. Nigdy nie było mi dane pójść na studia i studiować języka angielskiego tak, jakbym tego chciała, ale mimo to moja znajomość tego języka rosła. Uczyłam się zupełnie innych rzeczy, pracowałam wykonując zupełnie inne zajęcia, niż moja wymarzona kiedyś praca tłumacza. Jakoś zawsze ciągnęło mnie do książek, w ten czy inny sposób. Czytając cudze przekłady zawsze wyobrażałam sobie, że to ja przetłumaczyłam. Zastanawiałam się jak brzmiał oryginał.
Wierzę, bo doświadczyłam tego już nie raz w swoim życiu, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Jak powiedział Sherlock do Mycrofta (a może Mycroft do Sherlocka): Wszechświat jest zbyt leniwy na przypadki. Zatem i ja pewnego dnia powiązałam mojego ukochanego Sherlocka z moim ukochanym angielskim i na dodatek zostałam tłumaczem. To na razie bardzo szumne słowo, ale jest na świecie jedna książka z moim nazwiskiem na okładce, a za chwilę będzie też kolejna. Andrzej Polkowski, ten, który tak fenomenalnie przetłumaczył Harry'ego Pottera, z wykształcenia jest archeologiem, więc wszystko przede mną.
Gdyby mi ktoś wtedy, po egzaminach do liceum powiedział, że Sherlock odpłaci mi kiedyś w przyszłości taką piękną kartą, to bym mu po prostu nie uwierzyła. Może nie był najszczęśliwszym wyborem na egzaminie, ale z pewnością okazał się dobrym wyborem na życie. Najsłynniejszy Anglik, który nigdy nie istniał sprawił, że zaistniałam ja – taka, o jakiej marzyłam. Stało się coś, w spełnienie się czego kazano mi już wątpić. Nie dokonałam epokowego odkrycia, nie zostanę drugim Einsteinem, to fakt. Ale satysfakcji, którą teraz czuję, też nikt mi nie odbierze.
Zatem cokolwiek lubisz robić, co daje ci prawdziwą satysfakcję i radość – tobie, nikomu innemu – rób to. Bądź wierny sobie i żyj w zgodzie z samym sobą, nawet jeśli inni mówią ci, że „Sherlock Holmes to nie była dobra postać na egzamin ustny z polskiego”. Ani ty, ani tym bardziej oni nie mają pojęcia, kiedy i w jakiej formie to do ciebie wróci. Podążaj za swoją pasją.

niedziela, 16 marca 2014

Formula One & Sherlock Holmes all-inclusive

To uczucie, gdy twoje dwie wielkie miłości dziwnie się ze sobą łączą i przeplatają...

W 1982 roku, jak widać, w wyścigu o Grand Prix Monaco jechał John Watson. 


W 2014 roku w stawce kierowców jest Magnussen, Kevin Magnussen, nie mylić z Charlesm Augustusem Magnussenem, znanym z odcinka "His Last Vow" serialu Sherlock BBC.

"What a car you gave me!"


Podobnie jak rok temu mój kalendarz okazał się zwiastunem wydarzeń jeśli chodzi o GP Australii. Chyba na 2015 w marcu dam obrazek z Kubicą w F1...
Tyle zmian od tego sezonu, że doprawdy nie było wiadomo czego się spodziewać. Turbodoładowane V6 o pojemności 1,6l brzmią dziwnie, jak nie przymierzając DTMy, albo coś w tym guście, zwłaszcza dla uszu przyzwyczajonych do silników kręcących 18 tysięcy obrotów, ale trzeba się będzie przyzwyczaić. Silnik mruczy bardziej basowo, oczywiście turbina gwiżdże, ale słychać też coś jeszcze - coś, na co również kierowcy zwrócili uwagę. Na koła przenoszony jest teraz dużo większy moment obrotowy, niż dotychczas i po raz pierwszy odkąd oglądam Formułę 1 miałam szansę usłyszeć - i to nie raz - pisk opon, zwłaszcza podczas przyspieszania. Bolidy są jeszcze brzydsze, niż po ostatnim liftingu aerodynamiki i faktycznie ich nosy przypominają mrówkojada, a kierowcy musieli się od nowa uczyć opanowywania nadmiaru mocy na wyjściach z zakrętów. F1 jak na razie trochę bardziej przypomina rajdy niż wyścigi, ale to się zmieni.
Nareszcie na podium w Australii stanął Australijczyk - Daniel Ricciardo, którego uśmiech było nawet słychać przez radio, zaraz za Nico Rosbergiem, a przed Kevinem Magnussenem. Kto by pomyślał, że debiutant wskoczy od razu na podium? Sebastian Vettel nie ukończył wyścigu - na moje oko przedobrzył, za bardzo chciał znów mieć najlepszy samochód w stawce i przekombinował. Lotus, niestety pogrąża się w swoich problemach. Szkoda, że również Marussia i Caterham tradycyjnie grzeją tyły. Obydwa bolidy Marussii miały poważne problemy, by w ogóle wystartować. Ferrari nie ruszyło się z miejsca z zeszłego sezonu - zero progresji. Za to Williams w barwach Martini Racing zasługuje na pochwałę. Kibicuję im mocno i będę trzymać kciuki za renesans tej marki. Sądzę, że wykopanie Pastora Maldonado to było bardzo dobre posunięcie, a Valtteri Bottas dzisiaj naprawdę pokazał klasę.
Zapomniałam jeszcze o Kobayashim, który rozpoczął sezon z przytupem i z właściwym sobie wdziękiem staranował Massę na starcie. Podobno hamulce zawiodły. 
Jak to również w sportowym świecie bywa, paddock nie zapomina o swoich. Gdy Robert Kubica dochodził do siebie po ciężkim wypadku, na bolidach całej stawki były napisy: "Szybkiego powrotu do zdrowia Robert". Dzisiaj przede wszystkim Mercedes wspiera siedmiokrotnego mistrza świata.
http://www.theguardian.com/sport/2014/jan/27/mercedes-schumacher-keep-fighting-michael-car-launch-jerez

czwartek, 13 marca 2014

Formula One A.D. 2014


W ten weekend startuje nowy sezon Formuły 1, a ja mam zgryz, bo do oglądania zostają mi jedynie streamy internetowe. Żadna polska telewizja nie zdecydowała się kupić praw do transmisji, a Polsatowi umowa skończyła się wraz z końcem zeszłego sezonu. Kubica nie jeździ, więc z punktu widzenia pieniędzy transmitowanie Formuły 1 jest w Polsce nieopłacalne. A Bernie zrobił się chciwy. 
I tak sobie myślę, że chyba wreszcie zmienię pakiet tv na jakiś tańszy... Do tej pory trzymałam specjalnie Polsat Sport Extra dla F1.
Obrazek zaczerpnięty z bloga Mikołaja Sokoła na FB. 

Update z 14 marca 2014:
Sezon 2014 Formuły 1 jednak na Polsacie Sport! http://www.polsatsport.pl/program-tv/

Ciężkie jest życie tłumacza

Nie miałam pojęcia, że z wydaniem książki wiąże się tyle pracy! 
Nawet jeśli jest się tylko jej tłumaczem, w dodatku jednym z dwóch.
Nie powiem - miło było wrócić do tekstu, a raczej tekstów "Pustego domu Sherlocka", ale kolejnej korekty korekty chyba nie zniosę!..
A jak jeszcze pomyślę, że razem z Carrie podpisałyśmy umowę na tłumaczenie kilku książek Dana...

Nic to - twardym trzeba być.
I dziękować Wydawnictwu REA za prawdziwą korektę.

piątek, 7 marca 2014

"Benedict Cumberbatch - Czas zmian" - jesień 2014


Na jesieni ukażę się druga książka związana z serialem BBC "Sherlock" - nieautoryzowana biografia zawodowa aktora, który gra w nim główną rolę. Wydawcą będzie Wydawnictwo REA, o którym wspominałam w poprzednim poście i któremu składamy gorące podziękowania. 
Książka ukaże się na przełomie września i października 2014 r.

"Pusty dom Sherlocka" - kwiecień 2014


Nareszcie udało nam się znaleźć polskiego wydawcę dla tej książki. Cel szczytny, ponieważ dochody z jej sprzedaży płyną na konto Undershaw Preservation Trust, organizacji która postanowiła ocalić od zniszczenia dom, w którym kiedyś mieszkał i tworzył sir Arthur Conan Doyle. Polskim wydawcą jest Wydawnictwo REA, które popełniło również "Księgę wszystkich dokonań Sherlocka Holmesa".

środa, 5 marca 2014

"...chociaż raz na plakacie moja twarz..."

Nie do wiary ile jest roboty przy wydawaniu książki!.. 
Nawet jeśli nie jest się autorem, a tylko tłumaczem. Niby pracuję w agencji reklamowej i wiem, jak przebiega cały proces powstawania rzeczy drukowanych, ale i tak nie miałam pojęcia, jak to dokładnie wygląda w przypadku książki. Cóż, trzymajcie kciuki, bo już niedługo będę jedną z dwóch najbardziej dumnych osób w Polsce! ;-)

poniedziałek, 3 lutego 2014

Zurich

John Finnemore ogłosił, że 23 lutego nagrywają ostatni odcinek Cabin Pressure - Zurich! Cóż, na zdobycie biletów i miejscówki na nagraniu nie liczę, ale i tak będę się cieszyć mogąc sobie posłuchać nowego, ostatniego już niestety, odcinka zamykającego przygody dzielnej załogi. 

Is that understood?

piątek, 24 stycznia 2014

Warszawskie zagadki

Dzień dobry Świecie, witaj w Nowym Roku.
Na otwarcie pragnę podzielić się radością ze spotkania z GTWb, a przynajmniej z niektórymi z jej przedstawicieli. Super było się z Wami spotkać - z niektórymi po raz drugi, a z niektórymi po raz pierwszy. U mnie ostatnio bardziej Sherlockowo, ale sami rozumiecie, że nie należy walczyć z przeznaczeniem. ;-)
Wszystkiego najlepszego i do zobaczenia.

*Okazuje się, że to czterechsetny post na tym blogu. :-) Hura.