niedziela, 31 marca 2013

Jedziemy autobusem

Szanowni Państwo,

miałam dziś przyjemność podróżować autobusem linii (...). 

Warunki na drodze były bardzo złe. Od kilku godzin pada gęsty śnieg, sprzęt do odśnieżania dróg jeszcze nie wyjechał, więc jezdnie są białe i nie widać, gdzie kończy się ulica, a zaczyna chodnik.

Kierowca, z którym miałam przyjemność podróżować doskonale sobie w takich warunkach poradził. Siedziałam z przodu i jechałam od pętli do pętli, więc widziałam wszystko dokładnie. Temu panu nie przeszkadzało, że nie widać pasów na jezdni – on wiedział jak te pasy przebiegają i całą drogę jechał tak, jakby oznakowanie poziome było doskonale widoczne. Jechaliśmy stosunkowo powoli, ponieważ zbyt gwałtowne hamowanie mogłoby być tragiczne w skutkach, a o szybkim ruszaniu w ogóle nie było mowy. My za każdym razem ruszaliśmy płynnie. Pan kierowca wszystkie zakręty pokonywał z wielką starannością, aby nie zarzucało przyczepą (autobus był przegubowy). W ogóle pan ma doskonałe wyczucie pojazdu. Zachowywał też odpowiednie odległości do innych pojazdów, zwłaszcza podczas zmiany pasa i hamowania przed światłami. Gdy na przystanku czekała na nasz autobus kobieta z wózkiem, a później także osoba starsza o lasce, to kierowca starał się podjechać tak, by ułatwić tym osobom wsiadanie, a potem również wysiadanie.

Jak wspomniałam jechaliśmy powoli, więc nie wiem, czy zmieściliśmy się w czasie przejazdu od pętli do pętli, ale nie interesuje mnie to. Mnie się nigdzie nie spieszyło, a bycie wiezioną przez tego pana to była naprawdę wielka przyjemność. Jechaliśmy tak, jakby bardzo trudnych warunków w ogóle nie było.

Podziękowałam temu kierowcy po skończonej jeździe, ale chciałam, aby Państwo również o wysokim profesjonalizmie pracy tego kierowcy wiedzieli.

Z poważaniem

niedziela, 24 marca 2013

Bezsenność


/Niektórzy nie mogą spać, ponieważ cierpią na bezsenność. Ja nie śpię, bo mam łącze internetowe./

GP Malezji 2013 słowo-klucz: TEAM

Jak się okazało to nie pogoda, ale działania zespołów zadecydowały o przebiegu wyścigu oraz klasyfikacji końcowej GP Malezji 2013. Na podium (i tuż przed) atmosfera gorsza, niż na pogrzebie.
Najpierw Alonso uszkodził przednie skrzydło podjeżdżając zbyt blisko Vettela. Cud, że obaj nie wylecieli z trasy, bo majtnęło nimi nieźle. Cóż, ja też chciałam, żeby ALO nie spadł na koniec stawki przez zbyt wczesną wizytę w boksie. Domyślam się, że Ferrari miało nadzieję, że uszkodzony nos wytrzyma tych kilka okrążeń do pierwszej zmiany opon, ale... Przecież widać było, że oberwane skrzydło krzesze iskry, więc pozostawienie ALO na torze było zwykłą głupotą. A urwanie się skrzydła całkowicie jej nieuniknioną konsekwencją. I w ten sposób Alonso odpadł z rywalizacji na drugim kółku. A szkoda, bo Ferrari miało bardzo dobrze ustawione bolidy na Malezję, kto wie, czy nie najlepiej z całej stawki. Massa przepadł na początku, a potem nie potrafił pociągnąć wyścigu.
Lewis Hamilton zjeżdżający do boksu McLarena... Natura ciągnie wilka do lasu! To było zabawne. Na szczęście mechanicy zareagowali odpowiednio szybko, a do boksu Mercedesa nie było daleko. 
Niesamowity pech nękał za to boks Force India. Przy czym po raz kolejny okazało się, że zjazd obydwu zawodników na zmianę opon na tym samym okrążeniu, jeden po drugim, to kiepski pomysł. Ten drugi "staje w kolejce", a gdy temu pierwszemu coś się przydarzy, to obaj są w czarnej dupie i dokładnie to stało się w Force India. Zespół elegancko zepsuł wyścig obydwu swoim kierowcom. Nawiasem mówiąc takie problemy, jakie wystąpiły w Force India to dość poważna sprawa i kto wie czy z kolei problem Jensona Buttona, który odjechał z nieprzykręconym przednim kołem (pomimo, że wydawało się, że z dokręceniem problemu nie było) nie świadczą o tym, że generalnie w pit lane był jakiś większy kłopocik z funkcjonowaniem tego i owego. 
Dla porządku wspomnę jeszcze o zderzeniu dwóch bolidów na pit lane. Tu ewidentnie zagapił się lizakowy. Turlanie bolidów na stanowiska i wymiana obu nosów. Kolejni dwaj kierowcy mają zepsuty wyścig. 
Sebastian Vettel... ten się kiedyś w końcu doigra. Swoją drogą to ciekawe, bo w zeszłym sezonie Romain Grosjean pauzował ukarany przez sędziów za niebezpieczne zachowanie na torze, a Vettel już po raz drugi wdał się w bardzo niebezpieczną walkę z Markiem Webberem i tylko cudem nie wypierdzielił ich obydwu z toru. Myślę, że oprócz reprymendy od wszystkich świętych w RedBullu powinien dostać też przykładną karę od sędziów, ale to Vettel, pupil Berniego, więc chyba mu to nie grozi... Niestety. 
W wyścigu o GP Malezji mieliśmy też okazję poznać podany otwartym tekstem podział sił w Mercedesie. Jeśli Nico Rosberg miał jakiekolwiek złudzenia, że może powalczyć o prymat z Hamiltonem, to się więcej niż grubo pomylił. Inna sprawa, że te jego płaczliwe apele "niech HAM mnie przepuści, jestem od niego szybszy" to dziecinada. Jeśli jesteś szybszy, to go dogoń, wyprzedź i odsadź. Tak jak to zrobił Vettel z Webberem. Potwierdza się natomiast moja nieśmiało wysunięta po GP Australii teza, że Hamilton dojrzał do bycia prawdziwym liderem w zespole. I to nawet wówczas, gdy zespół nie forsuje tego za wszelką cenę. No ale żeby sam Ross Brown rozmawiał z kierowcami podczas wyścigu, to już jest śmieszne. 
Podsumowując - GP Malezji pokazało, jak wiele i jednocześnie jak niewiele w kwestii przebiegu rywalizacji pomiędzy kierowcami zależy od samego zawodnika. I to począwszy od niezbyt fortunnych decyzji w kilku zespołach podczas ostatniej części kwalifikacji, kiedy zaczęło padać. Zespoły mogą bardzo pomóc kierowcy podczas wyścigu, ale potrafią też wszystko zniszczyć.

niedziela, 17 marca 2013

GP Australii 2013

1. Raikkonen;
2. Alonso;
3. Vettel;
4. Massa;
5. Hamilton;
6. Webber;
7. Sutil;
8. di Resta;
9. Button;
10. Grosjean;
11. Perez;
12. Vergne;
13. Gutierrez;
14. Bottas;
15. Bianchi;
16. Pic;
17. Chilton;
18. van der Garde.

Raikkonen pociął nieźle i wielkiemu za to kongratsy. Mnie osobiście najbardziej cieszy ALO na podium. Jeśli dodać do tego czwartego Felippe, to dla Ferrari sprawa zaczyna wyglądać obiecująco. Może nareszcie Massa uporał się z demonami z roku 2008. Bardzo mnie martwi natomiast McLaren: Button dopiero 9-ty, a Perez 11-ty. Zaczynam się przekonywać, ze to HAM był tym, który wyciskał z samochodu 110%, a Jenson już tego nie potrafi. Przemawiałby za tym również fakt, że Mercedes prowadzony przez Hamiltona był trzeci w kwalifikacjach (Rosberg szósty). Wprawdzie skończyło się na 5 miejscu ostatecznie, ale HAM nie ma się czego wstydzić. Nie myślałam, że to kiedykolwiek powiem, ale widzę, że Hamilton nareszcie wyrósł na kierowcę, który jest w zespole liderem z prawdziwego zdarzenia (a nie z powodu medialnego cyrku). I poradził sobie z samochodem lepiej, niż Michael Schumacher w zeszłym sezonie. Z całych sił kibicuję Alonso, żeby tak samo poprowadził Ferrari, z nieodłączną pomocą Massy. Ciekawi mnie też kiedy RedBull wyjdzie z krzaków. Oni zawsze tak mają, że jak jest jakiś fuckup i wszyscy zaczynają się zastanawiać co się stało z RedBullem, to potem nagle RBR wyskakuje i zaczyna odsadzać konkurencję. Bohaterem dnia jest niewątpliwie Adrian Sutil. Szkoda, że przegrał z oponami i ukończył ostatecznie na 7 miejscu, bo mógł być na 5, albo nawet wyżej. No ale trzeba się cieszyć, że przynajmniej tym razem nikt nie zdemolował mu bolidu tuż przed metą...

sobota, 16 marca 2013

W marcu jak w garncu


Nigdy bym nie przypuszczała, że mój customowy kalendarz F1, z własnoręcznie wybranymi zdjęciami, okaże się tak proroczy:




Na zdjęciu Jenson Button w McLarenie. Opis głosi, że to 25 marca 2012, tor Sepang w Malezji. Cóż, równie dobrze mógłby to być 16 marca 2013 i Melbourne w Australii. GP Australii ma swoje problemy, ale pierwszy raz w dziejach F1 zdarzyło się, że sesja kwalifikacyjna została przerwana. Q2 i Q3 przeniesiono na na następny dzień, na poranek przed GP Australii i przed wyścigami GP2. Na antypodach będzie godzina 11:00, ale u nas 01:00. Wprawdzie wstawało się już o godzinie 03:00, żeby obejrzeć GP Australii, ale wtedy byłam o 15 lat młodsza... Dziękuję, postoję. A właściwie pośpię. I tak trzeba wstać na 07:00 na wyścig. Pechowo zaczyna się Trzynastka dla F1 (i nie mam tu na myśli nowego papieża, oby mu się wiodło jak najlepiej). I chłopakom z F1 też. Amen.

piątek, 15 marca 2013

Pusty Dom Sherlocka - nasze postępy



Prace nad tłumaczeniem się posuwają. Powoli, bo powoli, ale dobijamy do 80% - tyle tłumaczenia jest już ukończone. Przygoda jest naprawdę fantastyczna. Udało nam się nawet nawiązać przez FB znajomość z autorką jednego z opowiadań. Żeby było śmieszniej jest to Rosjanka, która wykłada angielski na uniwersytecie, ale zna też polski. Bardzo się ucieszyła, kiedy dostała od nas przetłumaczoną na polski wersję jej opowiadania. Powiedziała, że przyda jej się to w pracy dydaktycznej. To było bardzo ciekawe doświadczenie dla nas wszystkich. Będzie mi bardzo miło, jeśli kupicie kiedyś tę książkę. A jeśli przez amazon.uk, to proszę nie zapomnieć o lajku.

Mistrz ciętej riposty

Nie do końca jestem pewna czy to, co powiedział Maciek Baran jest jeszcze bardzo ciętą ripostą, czy już raczej chamstwem. Lubię go, więc pozostańmy przy tym pierwszym. Maciek stał się dzisiaj królem internetu po swojej wypowiedzi dotyczącej ręki Kubicy. Bez względu na to, co myślimy o o tej wypowiedzi uważam, że powinni zapoznać się z nią wszyscy dziennikarze, którzy zamierzają w przyszłości przeprowadzać wywiady z parą Kubica - Baran (nie dotyczy Mikołaja Sokoła, bo on nie zadaje głupich pytań). Robert Kubica znany jest ze swoich wypowiedzi, to prawdziwy mistrz ciętej riposty. Okazuje się, że teraz na jego prawym fotelu (aż dziwnie się to pisze... Kubica i prawy fotel!) usiadł facet, który dotrzymuje mu kroku. Zacieram ręce na pierwsze wywiady...

A jutro pobudka o 6:00 na inaugurację nowego sezonu Formuły 1. Jutro trening, a w niedzielę GP Australii. :-D Pamiętam posta z końca zeszłego roku, że następny wyścig za 15 tygodni. Na szczęście zleciało i jutro Kangury!