niedziela, 17 marca 2013

GP Australii 2013

1. Raikkonen;
2. Alonso;
3. Vettel;
4. Massa;
5. Hamilton;
6. Webber;
7. Sutil;
8. di Resta;
9. Button;
10. Grosjean;
11. Perez;
12. Vergne;
13. Gutierrez;
14. Bottas;
15. Bianchi;
16. Pic;
17. Chilton;
18. van der Garde.

Raikkonen pociął nieźle i wielkiemu za to kongratsy. Mnie osobiście najbardziej cieszy ALO na podium. Jeśli dodać do tego czwartego Felippe, to dla Ferrari sprawa zaczyna wyglądać obiecująco. Może nareszcie Massa uporał się z demonami z roku 2008. Bardzo mnie martwi natomiast McLaren: Button dopiero 9-ty, a Perez 11-ty. Zaczynam się przekonywać, ze to HAM był tym, który wyciskał z samochodu 110%, a Jenson już tego nie potrafi. Przemawiałby za tym również fakt, że Mercedes prowadzony przez Hamiltona był trzeci w kwalifikacjach (Rosberg szósty). Wprawdzie skończyło się na 5 miejscu ostatecznie, ale HAM nie ma się czego wstydzić. Nie myślałam, że to kiedykolwiek powiem, ale widzę, że Hamilton nareszcie wyrósł na kierowcę, który jest w zespole liderem z prawdziwego zdarzenia (a nie z powodu medialnego cyrku). I poradził sobie z samochodem lepiej, niż Michael Schumacher w zeszłym sezonie. Z całych sił kibicuję Alonso, żeby tak samo poprowadził Ferrari, z nieodłączną pomocą Massy. Ciekawi mnie też kiedy RedBull wyjdzie z krzaków. Oni zawsze tak mają, że jak jest jakiś fuckup i wszyscy zaczynają się zastanawiać co się stało z RedBullem, to potem nagle RBR wyskakuje i zaczyna odsadzać konkurencję. Bohaterem dnia jest niewątpliwie Adrian Sutil. Szkoda, że przegrał z oponami i ukończył ostatecznie na 7 miejscu, bo mógł być na 5, albo nawet wyżej. No ale trzeba się cieszyć, że przynajmniej tym razem nikt nie zdemolował mu bolidu tuż przed metą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz