Ten budynek, może nie prezentuje się zbyt atrakcyjnie z tego swojego profilu, ale właśnie ten profil mnie interesuje w notce o zapachach Warszawy.
Dzisiaj mieści się tu Fabryka Trzciny, miejsce niezwykle kulturalne i popularne (podobno). Kiedyś były tu zakłady mięsne*, do drzwi ustawiała się kolejka, zwłaszcza w sobotę, a po okolicy rozchodził się upojny aromat gotowanego salcesonu...
Zostańmy jeszcze przez chwilę w temacie jedzenia. Przenosimy się teraz do centrum i otóż poniżej zdjęcie baru z kuchnją wjetnamską (jak głosi napis). Mniejsza o ortografię - żarcie tu jest przepyszne!
To na wypadek, gdyby komuś znudził się chleb nasz powszedni i jego zapach.
Na ul. Chmielnej jest takie miejsce ze słodkościami, gdzie bardzo łatwo trafić. Jak? Cytuję: "wyjdź na Chmielną, podążaj za zapachem smażonych pączków, a potem patrz, gdzie stoi najdłuższa kolejka". Przy okazji robienia fotki cukierni, w której można zjeść najlepsze pod słońcem pączki z czekoladą lub toffi, udało mi się zdjąć miejscowy folklor w osobie niejakiego Czarnego Romana.
Jakby się komuś od pączków, mniam, mniam, paluszki za mocno lepiły może je umyć we wodzie. Ta w fontannach jest chlorowana, ma więc bardzo charakterystyczny zapach. Jak się zastoi nie czyszczona też ma...
Alternatywą zawsze pozostaje Wisła. Zawsze wciągam jej charakterystyczny, lekko mulisty zapach w nozdrza, kiedy jadę rowerem nad brzegiem.
Innym zapachem, z jakim można spotkać się w Warszawie, jest zapach torowisk kolejowych. Też bardzo charakterystyczny i nie mam tu na myśli zasikanych dworców, ale zapach naoliwionych podkładów i pociągów...
Znacznie bardziej romantyczny, niż smog w centrum miasta...
...albo ten bijący z kontenerów na odpadki, które stoją na podwórkach.
Takie to są zapachy Warszawy. Na pewno nie wszystkie...
*) Przypomniało mi się, że te zakłady mięsne zagrały kiedyś w jakimś filmie niemieckie więzienie z czasów okupacji. Z drzwi do sklepiku wynoszono wycieńczonego więźnia, w okienku drzwi wejściowych była krata, a przed bramą stała budka strażnika pomalowana w charakterystyczną jodełkę.
Bożesz Ty mój! Tyle znajomych miejsc w jednej notce! Szkoda tylko, że przez zapchany papierosami nos zazwyczaj czuję tylko śmierdzące śmietniki... :(
OdpowiedzUsuńKapitanie!
OdpowiedzUsuńTa brama Cię potrzebuje! :-)
Jakoś nie trafiłem nigdy do Fabryki Trzciny ani na teren Konesera w ogóle, mimo że regularnie mijam...
OdpowiedzUsuńW Fabryce ja też nie byłam, nawet jak była fabryką czegoś innego, niż trzcina. ;-)
OdpowiedzUsuń