niedziela, 13 listopada 2011

Moja(e) mitenka(i)

Czyli do trzech razy sztuka.
Dorwałam się do robienia na drutach. Kurde, ależ to jest wciągające!
Postanowiłam zrobić sobie mitenki, coś, o czym marzę i co bardzo (bardzo, bardzo) chciałam mieć. Rzecz w tym, że jak się nie ma doświadczenia w robieniu na drutach, to ciężko wymierzyć, jak będzie dobrze. Zatem najpierw zrobiłam za małe - za małą robótkę. No to dorobiłam jeszcze kawałek i okazało się, że... zrobiłam za duże... 



No to myślę sobie, że spróbuję zszyć jednak tylko tą pierwszą część. Niestety była za mała.


Inna sprawa, że mitenka wykonana w całości z białej włóczki wygląda, jakbym miała na ręku gips. 
Ale ponieważ pozbierałam od Mamy i po ciotkach wszystkie dostępne kłębki wełny to miałam kilka kolorów. Mając zatem punkt odniesienia co będzie za małe, a co za duże zabrałam się do roboty po raz trzeci. Dołączyłam kolorek i oto efekt. Ta zeberka bardzo mi się podoba. 



Teraz jeszcze zrobię sobie drugą, do pary. ;-)

6 komentarzy:

  1. To ja poproszę szalik z logiem Sabatona! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma sprawy! Kup czarną, czerwoną i żółtą włóczkę. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Weź nie strasz - już myślałem, żeś wraże szczęki obcego najeźdźcy potraktowała jako współczesna Wanda i kondycji się nabawiła, a tu tylko jakieś robótki ręczne w domowym zaciszu?

    OdpowiedzUsuń
  4. @I am I: chyba "kontuzji"? :-)
    Swoja drogą, zawsze coś się dzieje, jak mam wolne, a ja dowiaduję się o tym na końcu... O katastrofie smoleńskiej dowiedziałam się z bloga mojego znajomego, bo tam zobaczyłam zdjęcie pary prezydenckiej z kirem. O awaryjnym lądowaniu Papa Charlie dopiero rano 2 listopada, podczas oglądania porannych wiadomości do kawy. No i teraz też - o rozróbie z piątku dowiedziałam się chyba w sobotę wieczorem... Tak to jest, jak się w weekend nie ogląda wiadomości. :-)

    OdpowiedzUsuń