poniedziałek, 19 września 2011

Snooker, czyli lecimy w kulki.

Przyjechała na obiad moja Mama.
Obiad podany, a ponieważ człowiek z pełną miską pod nosem nie jest skory do gadania, to wcinamy i gapimy się w pudło. Z początku zwierzątka, czyli Animal Planet. Mama nie ma kablówki, to u mnie nadrabia. Ale mnie znudziło się patrzenie jak krokodyle pielęgnują odwieczne prawa natury korzystając z migracji bydła w Afryce. Przerzucę. Przerzucaj. Trafiam na EuroSport i turniej snookera. Zostawiam i o dziwo wszystkim pasuje, nawet Mamie. Myślę sobie zrobię za przewodnika, bo się kobiecina zgubi. No to patrzymy, a ja tłumaczę i objaśniam co teraz zawodnik będzie wbijał, dlaczego tak, a nie inaczej, do czego pozycjonuje, co następne, co to jest snooker i dlaczego tamten dostał punkty, jak ten nie trafił, bla, bla. Wreszcie moja Rodzicielka zadaje sakramentalne pytanie: "A dlaczego on mu te kule wciąż wyjmuje z powrotem?" Bo go nie lubi...
Mojej Mamie snooker przypadł do gustu i żałowała, że nie ma kablówki, żeby sobie mogła pooglądać. Coś mi mówi, że repertuar interesujących kanałów w moim telewizorze właśnie się powiększył...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz