czwartek, 7 lipca 2011

Żeby nie było, że tylko narzekam

Uprzejmie donoszę, że dziś był dobry dzień, chociaż rano uciekły mi hurtem obydwie podwózki do pracy i musiałam czekać, moknąc na przystanku na następne.
Szczęśliwie Opatrzność natchnęła mnie dziś na załatwianie odłożonych, w przeczuciu, że ich załatwienie będzie niemiłe, spraw. I udało mi się przeprowadzić dziś wręcz modelową, książkową rozmowę z klientem. Rozmowę, która zaczęła się od jego niezadowolenia i złego humoru, aż do sugerowania zastanowienia się nad zapłatą za fakturę, a skończyła jego uznaniem dla naszego podejścia do klienta, profesjonalizmem załatwienia sprawy i taką radością, że nawet ucieszył się z pomysłu powtórzenia usługi za pół ceny, w ramach dobrej współpracy.
Wczoraj począwszy, ze skutkiem na dziś, udało mi się też doprowadzić do wpłynięcia na konto firmowe czterocyfrowej sumy. Niby niewiele, ale kto ma pojęcie o stanie obecnych finansów w firmach, to wie, jak długo czeka się na przelewy od kontrahentów.
Zyskałam również motywację do wykonywania innej, dość nudnej i żmudnej pracy. Mam bowiem do sprawdzenia pewne dane, zazwyczaj niezmienne od wieków, ale telefon kontrolny wykonać muszę. No i dziś się okazało, że w jednym przypadku te dane diametralnie się zmieniły, znaczy moja robota ma sens!
Na dość wysokim szczeblu (tak, tak, takie rzeczy się zdarzają) doceniono i pisemnie (w mailu i to nie kierowanym do nas!) pochwalono pewną dziedzinę działalności naszej firmy – że jesteśmy rzetelni i można polegać na tym, co mówimy i robimy.
Jeszcze na koniec dnia dowiedziałam się o dwóch przelewach, które maja zasilić moje konto i ta informacja już zupełnie poprawiła mi humor.
Lubię takie dni, kiedy czuję, że moja praca i moja egzystencja ma sens.
Tobie życzę takiego samego. Choćby jednego w roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz