środa, 21 lipca 2010

Kryzys wieku średniego

Zdaje się, że właśnie dopadł i mnie, chociaż jeszcze wczoraj głowę dałabym sobie uciąć, że mnie to nigdy nie spotka. Nigdy nie mów nigdy. Jakiś czas temu przekroczyłam trzydziestkę - może dla niektórych to nieco zbyt wcześnie na kryzys wieku średniego, zazwyczaj objawia się on po przekroczeniu czterdziestki. Zatem mniejsza o nazewnictwo, przekonuję się z wiekiem, że mnie do niczego nie jest ono potrzebne. Rzeczy i sprawy po prostu są i wydarzają się bez względu na to czy będziemy je nazywać, czy też nie. Nie wypominam sobie jednak własnego wieku tylko po to, żeby się nim chwalić. Otóż kiedyś był taki serial "Czterdziestolatek", ktoś pamięta? Rosiewicz śpiewał tam piosenkę, którą bardzo lubiłam i lubię. Ostatnio zaś głęboko zapadły mi słowa z tejże piosenki: "czterdzieści lat minęło... na drugie tyle teraz przygotuj się, a może i na trzecie, któż to wie?". To właśnie skłoniło mnie do głębokiej refleksji nad moim dotychczasowym życiem, weryfikacji marzeń, planów życiowych i mojego "chcenia" w życiu. Moja rodzina raczej długowieczna nie jest, ale zakładając wersję optymistyczną, że pożyję jeszcze ze trzydzieści kolejnych lat, to jednak warto by zatroszczyć się o to, by mieć z życia/w życiu to, co najbardziej zawsze chciałam. Brzmi niegłupio, nie? Tu, w sieci, również rozpoczynam nowy projekt - jak to się ładnie teraz mówi. Wcielam w życie nowy pomysł - tak będzie chyba bardziej po mojemu. W pewnym momencie doszłam w swoim szaleństwie do momentu, kiedy swoje przeżycia, przemyślenia i obserwacje rozmieniałam na kilka miejsc, publikując je na więcej niż jednym blogu (!). Taaa, a zawsze uważałam się za osobę konkretną, ha, dobre sobie. Postanowiłam zatem zmienić ten stan rzeczy i tak powstało "Duże Ka". Tego, kto spodziewałby się odnaleźć tutaj zapiski z poprzednich blogów, muszę rozczarować - nie będzie kopiowania. Nie po to zmieniam, żeby wsypywać stare śmiecie do nowego ogródka. Wierni czytelnicy, jeśli tu trafią, powinni odnaleźć stosowne aluzje czy odniesienia. Tak czy owak nie oplakatuję miasta tą informacją. Howgh.

5 komentarzy:

  1. Z "Czterdziestolatka" najbardziej kręcił mnie ten temat "industrialny", taka melodyjka, którą grali, gdy na ekranie wszystkie te ZIŁ-y pędziły w tumanach kurzu z materiałem na budowę. Miałem gęsią skórkę ;)

    A jeśli chodzi o sedno posta to nie ma nic gorszego niż uwierzyć w jakiś schemat. Że ma się ileś lat, ileś kilogramów, ileś włosów, ileś dochodu, ileś znajomych i w związku z tym... coś tam, coś tam.
    Guzik!

    Starczy jeden dobry dzień, jeden wartościowy człowiek, jeden uśmiech i jesteśmy znów rozbrykanymi dziećmi. Starczy czasem jedna łza, byśmy byli zmarnowanymi ludźmi bez celu i sensu. Ale na szczęście wszystko to dzieje się naprzemiennie aż do ostatniego dnia naszego życia, tak że spokojnie, raz na wozie, raz na...wozem ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle przyznaję Ci rację: nie ma nic gorszego niż uwierzyć w jakiś schemat. Mnie się to czasami zdarza i naprawdę potrzebuję, żeby ktoś wtedy mną potrząsnął, żebym się ogarnęła.
    Sens całego posta był mniej więcej taki właśnie, żeby nie przejmować się rzeczami, którymi przejmować się nie powinniśmy, tylko żyć dla siebie, realizując siebie i swoje pragnienia. Czasem wbrew wszystkiemu, w myśl powiedzenia: nie umrzesz za mnie, więc nie mów mi, jak mam żyć.
    Na inne życie po prostu szkoda czasu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja przekroczyłem trzydziestkę już dawno temu a kryzysu wieku średniego nie przechodzę. Najwyraźniej zapomniałem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Marcinie, nie przeczytałeś uważnie... Napisałam, że najczęściej kryzys wieku średniego pojawia się około czterdziestki, więc jeszcze wszystko przed Tobą. Tzn oby nie... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam już "dobrze" po czterdziestce i wcale mi to nie przeszkadza. Staram się żyć tak, jakbym był po dwudziestce. Latem pomykam na rowerze, zimą na łyżwach (na nartach nigdy nie miałem okazji się nauczyć), starszym osobom ustępuję miejsca w KM, ubieram się jak 20 lat temu (no może nie do końca :-) ), lubię czasami zrobić coś szalonego. Na spotkaniach ze znajomymi brakuje mi klimatu dawnych prywatek. Na szczęście, w gronie moich znajomych jest kilka osób, dzięki którym niektóre spotkania wyglądają bardzo podobnie do tych sprzed lat. Jak za dawnych lat potrafię bez żadnego planowania, przygotowania, rano wsiąść w pierwszy lepszy pociąg tylko po to, żeby wieczorem wrócić (ostatnio niestety, ogranicza mnie brak czasu).
    DużeKa - proponuję - uszy do góry i do przodu :-).

    OdpowiedzUsuń