środa, 5 marca 2014

"...chociaż raz na plakacie moja twarz..."

Nie do wiary ile jest roboty przy wydawaniu książki!.. 
Nawet jeśli nie jest się autorem, a tylko tłumaczem. Niby pracuję w agencji reklamowej i wiem, jak przebiega cały proces powstawania rzeczy drukowanych, ale i tak nie miałam pojęcia, jak to dokładnie wygląda w przypadku książki. Cóż, trzymajcie kciuki, bo już niedługo będę jedną z dwóch najbardziej dumnych osób w Polsce! ;-)

3 komentarze:

  1. Jak jeszcze umieszczą zdjęcie Tłumaczy na okładce, to ho ho :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. No niestety, do książek nie robią plakatów z zdjęciami, a już na pewno nie ze zdjęciami tłumaczy. Tłumacz to szara eminencja w literaturze. ;-) Na okładkach tylko Ben i Sherlocki. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Może i szara - ale ważna. A w tym wypadku, to nie wiem czy szara, ale napewno w hełmie.

    OdpowiedzUsuń