sobota, 30 czerwca 2012

Moja pierwsza Krytyczna

No i stało się. Dałam się podpuścić i po raz pierwszy pojechałam w Masie Krytycznej. W życiu nie widziałam tylu rowerów i rowerzystów na raz na żywo. Co najwyżej jakiś Tour w telewizji, ale to się  nie liczy. Zawsze też zastanawiałam się jak się jedzie w takim tłumie, ale okazało się, że jest to mniej przerażające niż się wydaje. Podobno wczoraj było nas strasznie dużo, więc peleton Masy potrafił być dość rozciągnięty. Oczywiście nie mogło to pozostać bez odzewu ludzi, których Masa zwyczajnie zablokowała. Zdarzyły się nieprzyjemne incydenty, kiedy z Masą przemieszali się ludzie, którzy opuścili zatrzymane autobusy. Próbowaliśmy przepuścić między nami w miarę bezpiecznie parę starszych państwa, na co w odpowiedzi usłyszeliśmy, że powinniśmy jechać o 6:00 rano, żeby nie blokować miasta. Na kolejnym skrzyżowaniu nas obtrąbiono (odpowiedzieliśmy pozdrowieniem dzwonkami), a na jeszcze kolejnym osoby z zabezpieczenia przejazdu musiały uciekać przed szarżującymi na peleton kierowcami. Pewien przechodzień wrzeszczał, że "jeszcze bardziej was za to rowerzystów nienawidzę" po tym, jak z narażeniem życia lub zdrowia przecisnął się pomiędzy rowerami by przejść przez jezdnię. Cóż, rozumiem tę wściekłość i w ogóle, bo sama się wkurzam, jak mi różne przemarsze i inne imprezy blokują drogę. I nie ma tu chyba złotego środka. Jechaliśmy ulicami zajmując cały dostępny nam pas jezdni, a to musi powodować utrudnienia. Kto będzie chciał w Masie Krytycznej znaleźć argument przeciwko rowerom w mieście, ten go znajdzie. Kto będzie szukał sposobu na pokazanie, że rowerzystów jest tylu, że wypadałoby się liczyć z nimi, jako pełnoprawnymi uczestnikami ruchu, też znajdzie coś dla siebie. Nie wszyscy nas przeklinali. Wiele osób nas fotografowało, kręciło filmiki i pozdrawiało. Na Tarchominie osoby z zabezpieczenia zajęły się również pewnym niezbyt przytomnym panem, którego znienacka zaatakował asfalt, kiedy wracał z zakupionym piwem. Pana ułożono w pozycji bocznej ustalonej i wezwano specjalistyczną pomoc przez radio. 
Ja na trasie poznałam dwóch przesymaptycznych dżentelmenów - Mariusza i Radka - z którymi kontynuowałam jazdę. Bardzo Was Panowie serdecznie pozdrawiam i do zobaczenia na rowerowym szlaku. 

Zbiórka na Placu Zamkowym
 




Jeden z kilku postojów (zapewne w celu "zebrania" peletonu, albo przepuszczenia ruchu ulicznego)



 A tu już rzut oka na Masę Krytyczną z góry, z Trasy Toruńskiej.



Zamykające peleton radiowozy policyjne, a za nimi normalny ruch uliczny


Post ten dedykuję Johnny`emu oraz Zoltanowi.

czwartek, 28 czerwca 2012

Host city..?

Dziś Warszawiacy z takiego pokolenia jak np. moje mają niezwykłą okazję poczuć powiew historii. Rzecz oczywiście idzie o Niemieckich kibiców, którzy tłumnie najechali Warszawę w związku z półfinałowym meczem. Kiedy to piszę dochodzi godzina 13:00, czyli do meczu zostało jeszcze mnóstwo czasu, ale Śródmieście pełne jest szwargotliwego języka. Wehikuł czasu: kartka z historii pt. Warszawa pod niemiecką okupacją. Tak to musiało wyglądać (po części oczywiście). Słowo honoru, że jeszcze tylko brakuje tramwajów Nur für Deutsche. Nieokreślony niepokój budzi widok Niemca fotografującego ozdobę latarni na Nowym Świecie, na której to ozdobie napisane jest: "Warszawa - Miasto Gospodarz". W 1939 Schlezwig-Holstein też wpłynął do Gdańska z wizytą kurtuazyjną...

piątek, 22 czerwca 2012

Młoda Para


Wczoraj i dziś

ul. Nalewki
wejście do Ogrodu Krasińskich


ul. Bohaterów Getta
wejście do Ogrodu Krasińskich


Współczesną fotkę strzeliłam w drugą stronę niż pokazuje przedwojenna, ale chciałam uchwycić jeszcze kawałek ulicy biegnącej w kierunku cywilizacji, bo zdjęć bruku biegnącego w środek parku jest pełno. Więcej o dawnej ul. Nalewki proponuję sobie poczytać u Cioci Wikipedii.



Patrząc na ten pierwszy obrazek wielokrotnie zazdrościłam przedwojennym Warszawiakom, że mogli spacerować po tak wytwornej ulicy i mieli taki elegancki, ogrodzony park...

sobota, 16 czerwca 2012

City

Rzut oka na warszawskie city i wybrane biurowce. Rondo 1 uwielbiam. Jest przepiękny. Wybaczam mu nawet, że budzi we mnie panikę kiedy się po nim poruszam. A budzi, bo mam lęk wysokości. Kto tam był, ten wie o czym mówię.


Niedługo będzie miał też interesującego sąsiada. Ale chyba już nie tak pięknego.


 

Mieszkam na dziesiątym piętrze i lubię mieszkać wysoko. Chciałabym mieszkać na jednym z najwyższych pięter tego budynku.




I na koniec jeszcze R2D2 z Jana Pawła...

Rosjanie w Warszawie

Tak się wożą po Starówce.


piątek, 15 czerwca 2012

Wspomnienia z EURO 2012

Wiem, że EURO 2012 jeszcze się nie skończyło i może to trochę zbyt wcześnie na snucie wspomnień. Niemniej jednak ja już wiem z czym na pewno będą mi się kojarzyły te mistrzostwa w piłce kopanej. Pierwsze moje skojarzenie to poranki w ciepłe dni i ludzie - kibice - śpiący gdzie popadnie, zapewne po całonocnej zabawie. Widok ten przywodził mi na myśl wspomnienie krajów typu Włochy czy Hiszpania, gdzie ludzie śpią na ulicach, na kamieniach, które w ciągu dnia nagrzało słońce. 
Lokomotywy pomalowane specjalnie na EURO. Plakaty z błędem "Feel like at home". Przejazdy polskiej reprezentacji na trening na ul. Konwiktorską i to, jak witani byli przez oczekujących tam kibiców (zwłaszcza po meczu POL-RUS). Absolutnym hitem jest jednak jak na razie facet stojący na przystanku tramwajowym w centrum Warszawy z tekturką, na której napisane było, że sprzeda bilety na jakiś mecz. 
No i oczywiście piłkoszał. Wszędzie narodowe flagi, nakładki na lusterka i tak dalej. Wcale mnie nie dziwi, że kibice z innych krajów są zaskoczeni polską gościnnością i przyjęciem, z jakim się u nas spotkali. Atmosfera jest naprawdę wspaniała. Nie mają na nią wpływu burdy wywołane przez polskich i rosyjskich zadymiarzy. A propos - na jednej z wieżyczek Mostu Poniatowskiego ktoś napisał sprayem coś w stylu Bracia Rosjanie, pieprzyć politykę, chodźcie na wódkę. I taka dziwna jedność w narodzie - każdy pomoże, pokieruje, objaśni, pozdrowi obcego przybysza. Właściwie to nikt nie jest obcy.

wtorek, 5 czerwca 2012

Hipokryzja


Każdego dnia w pracy odbieram mnóstwo maili, gdzie w stopce jest napisane coś w stylu "Zastanów się czy musisz wydrukować tego maila" i tym podobne głupoty w celu oszczędzania papieru i ratowania drzew. Potem wracam do domu i podobnie jak reszta lokatorów wygarniam ze skrzynki pocztowej milion nikomu nie potrzebnych ulotek, które lądują w koszu na śmieci.