środa, 11 stycznia 2012

I jeszcze jedno piwo - reminiscencje

Jak zawsze niezawodny Zoltan podrzucił mi dziś linka, który wywołał lawinę wspomnień. Bardzo sympatycznych wspomnień, z koncertu Sabatonu w Warszawie, 3 września 2011. A zaczęło się od tego:



Jak wspomniałam poniosła mnie rzeka wspomnień i znalazłam jeszcze to:



Jakość może i dużo gorsza, ale zachęcam, by obejrzeć do końca. Zobaczcie biało-czerwony kawałek heavymetalowy, mnóstwo naszych flag państwowych, publiczność wołającą z zapałem "Warsaw, city at war" i "Warszawo, walcz!". Posłuchajcie, jak Joakim zmienia tekst i zamiast: "they were dying side by side" śpiewa: "you were dying side by side", "...did it on your own and you never lost your faith..". 
Zobaczcie, jak po skończonym kawałku, nie pierwszy tamtego wieczoru raz, spontanicznie wyrywa się z gardeł "dziękujemy" i co na to mówi Joakim Broden. Bo podczas tamtego koncertu dwa wyrazy były skandowane co chwila: "dziękujemy" i... "Sabaton"! To był naprawdę piękny koncert. Cieszę się, że mogłam w tym uczestniczyć.

5 komentarzy:

  1. Hmm... niby wszystko cacuś, ale ciekawe, czy u sąsiadów z Zachodu śpiewają w podobny sposób swój numer z tekstem "Panzers on a line/form the Wehrmacht's spine" albo "Into the motherland the german army march!", a u siebie na wsi "Swedish Pagans, marching a shore"?

    Że też widzowie dali się wciągnąć w tę prostacką w sumie gierkę - napakowane chłopaki przyjeżdżają w swoich aluminiowych bucikach i wychwalają lokalne wojny. A publika - ojej, dziękujemy, żeście nas docenili, o wielcy artyści z dalekiego kraju!

    Te nasze polskie kompleksy - jak ktoś powie "dobre" słowo, to my bums - na kolana. A to po prostu kolesie śpiewają se o wojnie - raz o tej, raz o tamtej, bo tak lubią, i bo się dobrze sprzedaje. I w telewizji można wystąpić. I powiedzieć coś pod publiczkę. Ech...

    OdpowiedzUsuń
  2. I jeszcze jedno - to się cholernie dobrze wpisuje w polsko-polską wojenkę pt. kto jest większym patriotą (a kibice L to już najwięksi), i że wojna to w sumie fajna przygoda była. Ja przepraszam, szlag mnie trafia jasny na takie podejście do tematu.
    PS. Już się wyłączam, można nie polemizować. EOT.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, Ajemaju... :-) Może tego nie widać, ale i ja daleka jestem od gloryfikowania kapeli dlatego, że zrobili piosenkę propolską. Przychylam się do stanowiska polskiego fanklubu zespołu Sabaton, który to fanklub stanowczo skrytykował pomysł przyznania Sabatonowi państwowego odznaczenia (tak, tak, znalazł się kretyn, który coś takiego wymyślił, po szczegóły odsyłam na stronę Polish Panzer Battalionu).
    Ale nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Mnie naprawdę wzruszyła atmosfera na koncercie i sposób, w jaki całość została zaaranżowana. I to było fajne. Sympatyczny gest w kierunku polskiej publiczności. Po to tam przyszliśmy, tego oczekiwaliśmy i to dostaliśmy. Koniec.
    Doceniam Sabaton za "Uprising", który bardzo mi się podoba, ale nie ślepnę i nie głuchnę kiedy słucham "Ghost Division" - kawałka, który opowiada o wojennych dokonaniach niejakiego pana Erwina Rommla.
    Niestety po raz kolejny muszę się z Tobą zgodzić, że my Polacy nie umiemy się cieszyć, kiedy nas chwalą. Włącza nam się zaraz niestety źle rozumiany patriotyzm i zaraz mamy znów Polskę Mesjaszem Narodów. Cieszmy się osiągnięciami, bawmy muzyką, ale nie dorabiajmy do wszystkiego naszej cierpiętniczej ideologii. Niemcy w komentarzach na Youtubie wciąż nas przepraszają... A ja ostatnio zasłuchałam się w piosenkę z lat osiemdziesiątych, w której pada pytanie: "How long can we look at each other down the barrel of the gun"? No więc, jak długo jeszcze? :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlatego najlepiej włączyć sobie Eleni i się nie stresować.

    OdpowiedzUsuń
  5. Popieram zdanie Marcina. IamI'a też.

    OdpowiedzUsuń