niedziela, 5 czerwca 2011

Nie ma to, jak DOOM

Gra z 1993 roku, więc jak na dzisiejsze standardy, to archeo. Starożytność. Kultowy FPS (first person shooter), od którego nazwę wziął cały gatunek tego typu gier - mówiło się doomopodobne. Więcej nie będę się nad nią rozwodzić, bo jeśli ktoś nie grał w Dooma na początku lat 90-tych, to tego nie zrozumie.
Po każdej zmianie kolejnego systemu operacyjnego zawsze była chwila kombinacji i strachu czy odpali, ale jakoś zawsze odpalał. Jakieś dobre ludzie z gry DOSowej zrobili wersję pod Windowsa i hulało. Czemu więc na Viście nie miałoby być tak samo? Ano nie było to takie proste, ale znów dobrzy ludzie pomogli. Jednak co kult, to kult, nie ma bata, że nie pójdzie. Musi pójść.
U mnie też chwilę to trwało, ale poszło. Uparłam się, że muszę zagrać w Dooma. Znalazłam bardzo czytelną instrukcję (lubię łopatologicznie), zastosowałam i... nasuwam w Dooma już drugi dzionek (z niewielkimi przerwami)! 
Instrukcja poniżej, za którą many thanks to .


Nie ma to, jak stary, dobry Doom...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz