poniedziałek, 27 grudnia 2010

Sezonowość i wróżbiarstwo

Żyjemy w czasach konsumpcjonizmu. Priorytetem jest sprzedać. Jeśli konsumenci sami nie wpadną na pomysł, że chcą kupić pierdylion zupełnie niepotrzebnych im rzeczy, to trzeba sprawić, żeby ich zapragnęli. Stad sezonowość wszystkiego - w zasadzie wszystkiego, co nas otacza, przy czym jedynie w przypadku pór roku jest ona całkowicie usprawiedliwiona.
Mieliśmy więc przez ostatnie pół roku koniec roku szkolnego i wakacje, potem traumatyczny powrót do szkoły, następnie szał kupowania zniczy, no i wreszcie wielkie odliczanie do Bożego Narodzenia. Chociaż chyba powinnam napisać "bożego narodzenia", bo tu bynajmniej nie chodzi o świętowanie, tylko o to, że w ciągu dwóch tygodni poprzedzających Boże Narodzenie sprzedaje się 75% rocznej produkcji. Czegokolwiek. Nie, nie będę więcej pisać na ten temat, bo mi się słabo robi...
Boże Narodzenie się skończyło, urwał się jeden nośny temacik, ale spokojnie - zawsze coś się znajdzie. Przecież za chwilę Sylwester, czyli koniec roku, a więc szampany, petardy (brrr!..) i... wróżby na nowy rok. A potem jeszcze noworoczne postanowienia i porady co sobie postanowić, żeby potem, w razie czego, nie wyjść na głupka. Jeśli sobie ktoś przypomina, to rok temu wróżono, że 2010 to będzie wyjątkowy rok, taki, że o matko. No i zdaje się, że był, tylko niekoniecznie w kierunku, który autor miał na myśli. Spodziewam się, że tegoroczne prognozy będą bardziej umiarkowane.

2 komentarze:

  1. A dwa dni po Nowym Roku ruszy kampania walentynkowa, jestem tego pewien!

    OdpowiedzUsuń
  2. Siur, że ruszy, ale trochę później.
    Najpierw będą te idiotyczne postanowienia noworoczne, a jeszcze wcześniej leczenie kaca.
    Potem Walę-tynki.

    OdpowiedzUsuń