wtorek, 29 stycznia 2013

Welcome to London - cz. 2

Sobota w Londynie. Od rana świeci piękne słońce na bezchmurnym niebie. Nie do wiary po minionej nocy z zimnym wiatrem i zacinającym deszczem. Zupełnie jakby Londyn chciał się zrehabilitować za niemiłe powitanie, albo pokazać, że ma też o wiele piękniejszą stronę. Cóż, udało mu się. Pora wybrać się na wędrówkę szlakiem Sherlocka. 
Poinstruowani przez koleżankę tłumaczkę, tambylca, na stacji metra kupujemy Day Travelcard, dzięki której możemy podróżować do woli metrem oraz autobusami. Marek zabiera też mapkę metra. Po raz pierwszy tego dnia pada pytanie "To gdzie chcesz jechać?" Victoria Station. Stamtąd dzięki mojej mapie Londynu idziemy zobaczyć apartamenty Ireny Adler. Wychodzimy zza zakrętu budynku i moim oczom ukazuje się dziwnie znany krajobraz: rząd identycznych białych domów, z pięknym trawnikiem - parkiem pomiędzy nimi. Wejścia pod białymi kolumienkami, na których namalowane są numery domów. Na mojej twarzy pojawia się uśmiech od ucha do ucha. Jestem TU! To TU Sherlock strzelał w niebo wzywając policję. Ale coś mi nie pasuje, bo kolumienki są kwadratowe, a na filmie były okrągłe. Może to następne skrzyżowanie. Tak czy owak odwracam się do mojego towarzysza podróży i mój rozanielony wyraz pyska trafia na jego zdziwienie i oczekiwanie. "No i? Gdzie dalej?" Jak dalej? Nie ma żadnego dalej, to tu! Jesteśmy na miejscu. Teraz poszukamy numeru 44... I po raz pierwszy dociera do mnie, jakim wyzwaniem jest ta podróż dla niego, który nie ma fioła na punkcie serialu. I robi mi się go szkoda... Numer 44 w końcu znaleźliśmy, ale chyba trzeba było jeszcze trochę poszukać... 

 

Odpuszczam Scotland Yard. Jedziemy na Trafalgar Square, czyli stacja Charing Cross. 




Z Trafalgar Square weszliśmy w kolejne miejsce - Northumberland Avenue. Dopiero później odkryłam, że przy pubie "Sherlock Holmes" jest Northumberland Street, ciekawe czy mają tam numer 22... 



Zza budynków wyłonił się nieśmiało rzeczony słynny pub "Sherlock Holmes"...



...a po chwili nawet Lady in Pink!


Stąd już wszystko na piechotę, bo po drodze. Idąc wzdłuż brzegu Tamizy znaleźliśmy ulicę Embankment oraz Hungerford Bridge, ten sam, po którym przechodzili Sherlock i Watson wraz z młodocianym skatem w "The Blind Banker". Szukając skate parku trafiliśmy na Victoria Embankment Gardens - przepiękny i niezwykle malowniczy ogród. Tam jest taki klimat, że doskonale rosną juki i palmy, których wszędzie pełno w całym Londynie. Żałuję, że nie przeszliśmy się Victoria Embankment, nie przeskoczyliśmy przez barierki i nie daliśmy drobnych bezdomnej pod Waterloo Bridge.





Skate parku jakoś nie widać, więc wróciliśmy się i zapytałam lokalnego sprzedawcę pamiątek gdzie go znajdę. Where are you from? Poland! A, Poland! Dzień dobry! Dzień dobry. Nie, to nie był Polak, ale najwyraźniej chciał się popisać znajomością powitania w języku turysty. Okazało się, że trzeba było przejść na drugą stronę Tamizy. W końcu to Southbank Skate Park. Szumna nazwa dla czterech filarów, kilku schodów i dwóch kamieni. Na filmie wyglądają bardziej okazale. Magia kina. 



Pora znów wsiąść w metro i pojechać na stację St. Paul`s. Wysiedliśmy z metra i ruszyliśmy na wędrówkę takiej strony, że obeszliśmy cały wielki budynek szpitala dookoła, zanim trafiłam tam, gdzie chciałam się znaleźć. Marek znów był zdziwiony, że nie interesuje mnie wejście do samego szpitala, tylko biegam dookoła. A mieliśmy już w nogach sporo kilometrów i odpoczywaliśmy głównie siedząc w metrze. Ale warto było.Oto i św. Bartłomiej, czyli St. Bart`s Hospital. Uświęcony chodnik dla wszystkich fanów Sherlocka BBC (w tym dla mnie). Reichenbach Fall na żywo.



Nawet czerwony londyński autobus stał tam jak na zawołanie, jak wtedy, gdy Jim Moriarty z Sherlockiem Holmesem spoglądali z dachu.


Gdzieś tu John Watson został potrącony przez rowerzystę. Gdyby nie było srebrnego samochodu, to pewnie z tego miejsca byłoby już widać głowę Sherlocka po upadku.Swoją drogą to znów działa tu magia kina, bo budynek wcale nie jest taki wysoki, a Sherlock z niego spada i spada...


 ...i rozbija głowę gdzieś w okolicy tej żółtej kropki na chodniku.


A to już drugi koniec szpitala i napis, którego tak się naszukałam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz