piątek, 19 listopada 2010

Wojna o grosz - kolejna bitwa

Znów mój ulubiony sklep z kawą.
Pani oczywiście nie ma wydać, czy może być bez tego grosika. Już miałam się zgodzić, ale wrodzona przekora wygrała. Pani pogrzebała w przegródce kasy i widocznie znalazła tam 5 gr, bo zapytała mnie czy mam 4 gr. Nie. Mam ewentualnie 3 gr.
Teraz uwaga: pani ma 5 gr, ja 3 gr. Gdyby wydała mi w ten sposób reszty, to ja dostałabym o 1 gr za dużo, czyli mój ulubiony sklep z kawą byłby o ten 1 gr stratny. Co się zatem dzieje w takiej sytuacji? Czy pani jest w stanie machnąć ręką na ten grosik?
Nie.
Kazała mi poczekać, pobiegła na zaplecze skąd przyniosła - uwaga! - zafoliowany rulonik jednogroszówek! Przypuszczam, że z 1 zł tego było.
Czyli jednak miała wydać grosika.

2 komentarze:

  1. To już jest wyższa matematyka ;) ale co do meritum to niezmiennie przyznaję Ci rację. Jeżeli ONI (zawsze cholera są jacyś Oni) ustawiają ceny akurat na te bezsensowne x,99 to niech cierpią za to i nie ma zmiłuj.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani jest mi winna 1 gr reszty. Nie ma wydać, bo ma całe 5 gr. Gdybym dała jej 4 gr byłoby po sprawie. Ale nie mam. Mam 3 gr. Ale to oznacza, że gdyby doszło do wydania mi reszty w ten sposób, to: 5 - 3 = 2, czyli dostałabym o 1 grosz więcej, niż powinnam. Czyli sklep byłby na 1 gr stratny. Czyli w tej sytuacji zawiodła taktyka "czy może być bez grosika", bo dla pani - która zapewne musiałaby dołożyć ten grosik od siebie do sklepowej kasy - ten grosik nagle przestał być wielkością pomijalną. Znamienne prawda?

    OdpowiedzUsuń