czwartek, 14 lutego 2013

Welcome to London - cz. 4

Nie sądziłam, że Londyn tak bardzo mi się spodoba. Anglików uważałam za nudnych i nie przepadam za angielskim humorem. Ale polubiłam to miasto, chociaż przywitało mnie niezbyt zachęcająco. Do ruchu lewostronnego trzeba się przyzwyczaić, ale jest to możliwe. Architektura zrobiła na mnie spore wrażenie zwłaszcza, że Londyn jest miastem kontrastów, gdzie obok nowoczesnych budowli ze szkła i metalu istnieją stareńkie zapyziałe domeczki z cegły. No i te przesuwane okna... Wiele rzeczy tam jest odrębnych, ich własnych, brytyjskich. Zupełnie innych niż na kontynencie i trzeba się do tego przyzwyczaić. Ale sądzę, że gdybym była Angielką byłabym z tego powodu bardzo dumna. Brytyjczycy i Londyn mają w sobie coś, co Polska i Warszawa utraciły wraz z II wojną światową. A może tylko mi się tak wydaje, jako turystce, która spędziła w Londynie niecałe dwie doby... Jednego tylko tam brakuje - śmietników! Myślałam, że w piątek śmiecie walały się po chodnikach ze względu na piątkowe imprezowanie, ale to nie do końca była prawda. Śmietników jest mało, a jak już są, to najczęściej mają napisane, że to na plastik albo gazety. Dlatego albo są zapychane niewłaściwymi śmieciami, albo śmiecie porzucane są gdzie popadnie. Co kraj to obyczaj. Nie ważne. I tak chcę tam wrócić. Podobało mi się tam.


















5 komentarzy:

  1. Z lukrajtem miałem niejakie problemy, ale potem ogarnąłem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiałam się, jak to będzie, ale przeczuwałam, że sprawa musi być do ogarnięcia, ponieważ ten ruch uliczny cię otacza. Po prostu funkcjonujesz w ruchu "na lewo" i następuje naturalna asymilacja do istniejących warunków. ;-) Chociaż nie wiem, jak by to wyglądało, gdybym miała prowadzić samochód w ruchu lewostronnym... ;-)
    Inna kwestia to moja obserwacja, że światła na przejściach dla pieszych traktowane są przez pieszych dość umownie... To znaczy, że przez jezdnię przechodzi się generalnie w dowolnym momencie gdy nic nie jedzie. Podobno większa dyscyplina panuje na dużych skrzyżowaniach. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. to samo zauważyłam ze światłami:) i na dużych skrzyżowaniach też:) a wydawało się, że Anglicy rozważni są:) generalnie Londyn zrobił na mnie duże wrażenie, bardzo pozytywne, bo uwielbiam róznorodność i kontrasty - a tam tego pod dostatkiem:) a do tego jak byłam we wrześniu to miałam rewelacyjną pogodę - kolejny złamany stereotyp:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam szczerze, że Londyn nie jest już miastem brytyjskim, właściwie tylko geograficznie chyba, bo różnorodność ludzka jest tam przeogromna i przebogata. Chociaż ja akurat miałam szczęście natykać się wiecznie na Francuzów. Ale podzielam Twoją opinię - zakochałam się w Londynie. To miasto ma w sobie coś takiego, że od razu dobrze się tam czujesz. ;-)
    Co do pogody, to moja znajoma śmiała się, że przywieźliśmy pogodę ze sobą, bo wcześniej było brzydko i po naszym wyjeździe też się zepsuło. Moja mama nie mogła uwierzyć, jak jej opowiadałam, że w Londynie była wiosna, bo u nas akurat było -20 w weekend. ;-)
    Wrócę tam na pewno, tylko tym razem chciałabym na dłużej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatni raz byłem prawie 15 lat temu... ale czas szybko leci. Do zakręconego ruchu można się przyzwyczaić łatwiej niż do jet lagu. Dwie godzinki jazdy (byle nie po Lądku) i już się umie.

    OdpowiedzUsuń