piątek, 20 sierpnia 2010

Pozytywnie zakręceni

Byłam wczoraj na spotkaniu.

Miało ono charakter biznesowy, ale po części oficjalnej wybraliśmy się całą grupą do McDonalda na kawę. Było nas tam łącznie około 12 osób, kobiet i mężczyzn, w różnym wieku (od 18 do przeszło 50 lat), z różnymi doświadczeniami życiowymi, na różnych stanowiskach, w różnych firmach. Byli to ludzie właściwie mi obcy, obcy w tym sensie, że poza jedną osobą, którą znam już od kilku lat i z którą przegadałyśmy wiele godzin o bardzo ważnych, życiowych sprawach, cała reszta nie była mi aż tak bliska. I w tej grupie różnych osób, która siedziała ze sobą tyle czasu, ile potrzeba do wypicia gorącej herbaty, coli, czy shake`a, ani razu nikt nie narzekał. Siedzieliśmy uśmiechnięci, zrelaksowani, spokojni. Dyskutowaliśmy żywiołowo, a jakże, a wszystko, cokolwiek zostało powiedziane służyło wzajemnemu wsparciu i pokrzepieniu, dodaniu motywacji do działania. Nie padło ani jedno słowo mogące kogokolwiek z nas zdemotywować, nikt na nic nie narzekał, nie było rozdrapywania ran, analizowania porażek z przeszłości i niewykorzystanych szans. Nie było „przerzucania się osiągnięciami”, byle okazać się lepszym od pozostałych. W ogóle nikt nie mówił o przeszłości, wszystkie rozmowy dotyczyły tego, co będzie, nie tego, co było.

I to było niesamowite.

Pojechałam na to spotkanie zmęczona po dniu wytężonej pracy. Nie miałam ochoty jechać jeszcze do McDonalda. W Maku zastanawiałam się czy nie zamówić kawy, żebym mogła w ogóle przetrwać resztę spotkania. A tymczasem całość dała mi pozytywnego kopa, dzięki któremu kawa zupełnie nie była potrzebna. Wróciłam do domu wprawdzie zmęczona, ale bardzo zadowolona.

1 komentarz:

  1. Trochę inna bajka, ale gdy bawiłem się w związkowca i po skończonej np. o 22 dniówce wracałem do domu circa o pierwszej w nocy po długich i trudnych rozmowach z koleżankami i kolegami, po kłótniach, sporach, wyjaśnianiu, zbieraniu podpisów itp to byłem młodszy o jakieś dwadzieścia lat. Dawało mi to niesamowity power.

    OdpowiedzUsuń