Podobno życie jest jak pudełko czekoladek i trafisz swoją ulubioną – albo na początku, albo na końcu, ale zawsze. Jasne, że każdy chciałby mieć tyle szczęścia, by tę swoją ulubioną trafić na początku,a potem całe życie rozkoszować się jej smakiem. Niestety to przytrafia się tylko nielicznym i trudno się dziwić, że budzi powszechną zazdrość. W końcu każdy przecież chciałby trafić szóstkę w totka. Tak sobie myślę, że to musi być piękne wspólnie dojrzewać, nawet jeśli nie widzimy tego na co dzień, bo jesteśmy uczestnikami owego procesu. Takie refleksje przychodzą z czasem, kiedy minie wiele wspólnych lat i można spojrzeć wstecz na spędzone razem życie i dokonać jego oceny. Podsumować, kiedy było się beztroskim młodzieńcem, średnio odpowiedzialnym dorosłym, aż wreszcie odpowiedzialnym rodzicem i partnerem. Widać to też po dzieciach – poprzez pryzmat ich dorastania i postępowania w dorosłym życiu można ocenić, jaki wpływ mieli na nie ich rodzice, co im przekazali, wpoili, czego nauczyli. Tak, to musi być piękne... kiedy wyciągnie się ulubioną czekoladkę na początku pudełka. A jeśli trafi się na nią dopiero pod koniec? Cóż, nie wiadomo czy się cieszyć, że wreszcie jest, czy rozpaczać, że tak późno. Szczęście, które przyszło za późno nie jest już szczęściem. Jest złośliwym chichotem losu, okrutnym żartem przeznaczenia. Nieskazitelnie białą chusteczką, którą ociera ono z policzka łzę najbardziej rozdzierającej rozpaczy. Te dwa słowa: „za późno” nie oddadzą całej tragedii sytuacji, kiedy chciałoby się zaczynać, budować, dojrzewać, a można jedynie wspólnie się zestarzeć. Bez godności wielu przeżytych razem lat, pokonanych przeciwności losu, smutków i radości, wspólnego potomstwa. Jak dwoje zwyczajnych znajomych, którzy co prawda nosili siebie nawzajem w swoich sercach całe życie, ale kiedy wreszcie się spotkali zabrakło im czasu, by zaufać, że są dla siebie stworzeni. Stwierdzić, że to był właśnie ich ulubiony smak...
czwartek, 30 grudnia 2010
środa, 29 grudnia 2010
poniedziałek, 27 grudnia 2010
Sezonowość i wróżbiarstwo
piątek, 17 grudnia 2010
Wokal
czwartek, 16 grudnia 2010
Neverending story, czyli kolejny odcinek "Sagi..."
środa, 15 grudnia 2010
In a darkened room
wtorek, 14 grudnia 2010
Moja pierwsza książka

poniedziałek, 13 grudnia 2010
Saga o kurierach
środa, 8 grudnia 2010
Nowe (stare?) barwy w Formule 1

środa, 1 grudnia 2010
Zepsuty komputer
Zmarła Pani Gabriela Kownacka

wtorek, 30 listopada 2010
Trzy godziny i dwanaście minut
wtorek, 23 listopada 2010
But
niedziela, 21 listopada 2010
piątek, 19 listopada 2010
Wojna o grosz - kolejna bitwa
niedziela, 14 listopada 2010
Formuła 1 A.D. 2010
środa, 10 listopada 2010
wtorek, 9 listopada 2010
Rozterka
Czy to możliwe, że w życiu kocha się tylko raz?
A jeśli tak, to czy wszystkie kochania przed są jedynie po to by nauczyć człowieka, jak rozpoznać tę właściwą miłość, by nauczyć go kochać naprawdę? A wszystkie kochania po są jedynie żałosnym wspominaniem tamtego kochania i nieudolną próbą zatrzymania tego, czego już dawno nie ma?
poniedziałek, 8 listopada 2010
Szmira za trzy grosze
czwartek, 4 listopada 2010
Facet z przystanku
Widziałam dziś na ulicy mężczyznę. Stał spokojnie na przystanku autobusowym, w rękach splecionych za plecami trzymał książkę. Taki normalny facet. Ani nie brzydki, ani oszałamiająco przystojny. Zwyczajny, nie nudny, ale też nie super interesujący. Nie niski, nie wysoki. Taki sobie normalny facet wyglądający tak, jak powinien wyglądać facet w jego wieku. Z pogodnym obliczem.
Widok ten obudził we mnie ogromną tęsknotę. Za takim właśnie, na wskroś normalnym facetem. Takim odpowiednim w każdym calu, wzdłuż i wszerz znajdującym się na właściwym miejscu o właściwej porze. Tutejszym, swojskim, z pogodnym obliczem, przy którym wszystko ma swoje miejsce i jest na swoim miejscu.
poniedziałek, 1 listopada 2010
Święto
piątek, 29 października 2010
Errata
Kod dostępu
Maila o takim tytule dostałam z jakiegoś bliżej niezidentyfikowanego adresu. Znaczy ok, ok - było nazwisko jakiejś pani plus zaznaczenie, że dostają takiego maila wszyscy szczęśliwi (?) posiadacze kont Onetpoczty.
Zgodnie ze zwyczajem, jaki mnie ostatnio opanował, a który - o dziwo - czasem działa, odpisałam z prośbą o niezaśmiecanie mi skrzynki pocztowej. Zaraz natychmiast przyszedł mail, że moje zgłoszenie zostało zarejestrowane i skontaktuje się ze mną pracownik Reader`s Digest.
W takich chwilach czuję się ćwierćmózgiem...
Inna sprawa, że niejaki Reader`s Digest jest bodaj najbardziej znienawidzoną marką w Polsce, właśnie ze względu na ich agresywny i podstępny marketing. Ja osobiście mam do nich własną, prywatną, zajebistą zadrę za to, że w dniu pogrzebu mojego śp. Taty przysłali na jego nazwisko swoją nieśmiertelną kopertę z informacją, że wygrał w loterii...
Reasumując: "Kod dostępu" oznaczcie od razu jako spam i NIE ODPISUJCIE.
Ja czekam na rozwój sytuacji. Całość jednakowoż przypomina mi skecz - monolog w wykonaniu Jana Kobuszewskiego "Książka życzeń i zażaleń", do obejrzenia tu: http://www.youtube.com/watch?v=ZzivIBKepP4&feature=related
wtorek, 26 października 2010
piątek, 22 października 2010
To uczucie...
czwartek, 21 października 2010
Test na kosmatość myśli
poniedziałek, 11 października 2010
"...waiting for the letter, a letter from hell..."
poniedziałek, 4 października 2010
Air Traffic Controller
sobota, 25 września 2010
Kto rano wstaje...
wtorek, 21 września 2010
Bez grosika
piątek, 17 września 2010
Cytaty
czwartek, 16 września 2010
Nie budź się...
poniedziałek, 13 września 2010
Rollcage

środa, 1 września 2010
wtorek, 24 sierpnia 2010
W takie dni, jak ten
piątek, 20 sierpnia 2010
Pozytywnie zakręceni
Miało ono charakter biznesowy, ale po części oficjalnej wybraliśmy się całą grupą do McDonalda na kawę. Było nas tam łącznie około 12 osób, kobiet i mężczyzn, w różnym wieku (od 18 do przeszło 50 lat), z różnymi doświadczeniami życiowymi, na różnych stanowiskach, w różnych firmach. Byli to ludzie właściwie mi obcy, obcy w tym sensie, że poza jedną osobą, którą znam już od kilku lat i z którą przegadałyśmy wiele godzin o bardzo ważnych, życiowych sprawach, cała reszta nie była mi aż tak bliska. I w tej grupie różnych osób, która siedziała ze sobą tyle czasu, ile potrzeba do wypicia gorącej herbaty, coli, czy shake`a, ani razu nikt nie narzekał. Siedzieliśmy uśmiechnięci, zrelaksowani, spokojni. Dyskutowaliśmy żywiołowo, a jakże, a wszystko, cokolwiek zostało powiedziane służyło wzajemnemu wsparciu i pokrzepieniu, dodaniu motywacji do działania. Nie padło ani jedno słowo mogące kogokolwiek z nas zdemotywować, nikt na nic nie narzekał, nie było rozdrapywania ran, analizowania porażek z przeszłości i niewykorzystanych szans. Nie było „przerzucania się osiągnięciami”, byle okazać się lepszym od pozostałych. W ogóle nikt nie mówił o przeszłości, wszystkie rozmowy dotyczyły tego, co będzie, nie tego, co było.
I to było niesamowite.
Pojechałam na to spotkanie zmęczona po dniu wytężonej pracy. Nie miałam ochoty jechać jeszcze do McDonalda. W Maku zastanawiałam się czy nie zamówić kawy, żebym mogła w ogóle przetrwać resztę spotkania. A tymczasem całość dała mi pozytywnego kopa, dzięki któremu kawa zupełnie nie była potrzebna. Wróciłam do domu wprawdzie zmęczona, ale bardzo zadowolona.
wtorek, 17 sierpnia 2010
środa, 4 sierpnia 2010
Niech język giętki...
wtorek, 3 sierpnia 2010
PKB
niedziela, 1 sierpnia 2010
Być jak Lisbeth Salander
piątek, 30 lipca 2010
Skuter i klapki

środa, 28 lipca 2010
Stieg Larsson, the man behind Lisbeth Salander
poniedziałek, 26 lipca 2010
Stieg Larsson Trylogia Millennium
Dziwna reakcja
Reflekszyn 1
niedziela, 25 lipca 2010
Ciepła woda
środa, 21 lipca 2010
Zagubiona
Lansik

