Wyrzutnia rakiet LANGUSTA, bodaj mój ulubiony sprzęt na Salonie. W czasach II WŚ nazywano tego typu urządzenie Katiuszą albo Organami Stalina. Langusta działa na podobnej zasadzie. Chciałabym to kiedyś zobaczyć podczas pracy...
Na pierwszym zdjęciu wersja krótka - sama wyrzutnia.
Na zdjęciu poniżej wersja długa, z zasobnikiem z rakietami. Rakiety też widać na pierwszym planie.
Rakiety podróżują tyłem do kierunku jazdy. W razie przypadkowego odpalenia co najwyżej w szoferce zrobi się gorąco, ale głów nie pourywa.
Lufy widziane od tyłu, pod nimi schemat odpalania. Nie dopytałam dlaczego ta jedna jest czerwona.
Dopytałam za to o co chodzi z tymi kotwicami. Otóż to jest informacja potrzebna gdy sprzęt przeprawia się na promie. Ten konkretny znaczek pochodzi z krótszej wersji i oznacza, że Langustę mocuje się do podłoża w dwóch miejscach na czas spławiania jej promem.
"Chciałabym to kiedyś zobaczyć podczas pracy... " - nie ma sprawy, jeśli ktoś mi taką chociaż na chwilę udostępni, dam Ci znać. Sugerowane miejsce: "patelnia" przy metrze Centrum.
OdpowiedzUsuńMówiąc szczerze, to myślałam raczej o jakimś poligonie, ale niech Ci będzie. Tylko pytanie co będziemy ostrzeliwać, bo te rakietki latają trochę daleko... ;-)
OdpowiedzUsuńTo może tak: ja stanę gdzieś pod pałacem i pieprznę w kierunku patelni.
OdpowiedzUsuńW porządku, pod warunkiem, że to będzie Pałac w Wilanowie. Albo co najmniej w Łazienkach. ;-) Langusta ma zasięg do 40 kilometrów.
OdpowiedzUsuńA jak ładnie wyglądają wystrzeliwane rakietki można sobie podejrzeć na stronie Huty Stalowa Wola.
Polecam Ci Marcinie "Upał" Twojego imiennika o nazwisku Ciszewski. Tam dużych rozmiarów ładunek wybuchowy eksploduje właśnie na "patelni". Jak to u Ciszewskiego bywa dzwoni w uszach kiedy się czyta. ;-)
OdpowiedzUsuń