Nareszcie pojawił się artykuł pokazujący prawdę o życiu tzw. singla i to, o dziwo, w Polsce.
"Bycie singlem nie jest super", 18.07.2012, Małgorzata
Święchowicz, Marcin Marczak; Newsweek
Samego słowa "singiel" nie lubię, bo to eufemizm - chodzi o osobę SAMOTNĄ. Z tym, że o ile singiel kojarzy się w sumie całkiem pozytywnie, jako osoba zadowolona z życia i ze swojego stanu cywilnego, o tyle jak powiemy o kimś, że jest samotny, to to określenie ma już smutny wydźwięk. I słusznie. Nie bez powodu śp. Rysiek Riedel śpiewał, że samotność, to taka straszna trwoga...
Z artykułu:
"– Strach. Oto, co czuję – mówi Adam, 40-letni
singiel z Poznania (wykształcenie prawnicze). Niedawno zmarł jego
niewiele starszy kolega, także żyjący solo. Były redukcje w firmie,
poleciał. Chwilę później dostał zawału, przeleżał martwy w domu cztery
dni, nim ktoś się zainteresował. Więc Adam boi się: redukcji etatów (bo
przecież nie przejdzie na garnuszek żony, której nie ma), choroby (jeśli
padnie w domu, kto go podniesie?). No i śmierci. Często myśli o tym, że
przyjdzie mu po zgonie leżeć i śmierdzieć. Nawet badacze spostrzegli
już, że single w Polsce mają w sobie szczególny smutek."
Niedawno stwierdziłam, że samotne życie jest bardzo męczące. Poleganie wyłącznie na sobie może i jest fajne do pewnego czasu, ale prędzej czy później człowieka ogarniają lęki czy sobie poradzi? Co będzie, jeśli stracę pracę? Jeśli zachoruję? Każda decyzja obciążona jest dużo większym ciężarem odpowiedzialności. A decyzji osoba samotna musi podejmować codziennie tak dużo, że odechciewa się żyć, kiedy sobie to uświadomić. WSZYSTKIE decyzje w moim życiu muszę podjąć ja sama. Czy zjeść śniadanie? Jaki ser kupić w sklepie? Czy zrobić pranie dzisiaj czy jutro? Iść na rower czy nie? Co dziś na obiad? Czasami chciałabym powiedzieć komuś: kup co chcesz i to będzie na obiad, albo kup mi coś słodkiego, wszystko jedno co, tobie zostawiam decyzję. Tylko, że nie mam nikogo takiego.
Kiedy człowiek nie jest sam wie, że są rzeczy i sprawy, które zrobić musi. Zadba o samego siebie nawet mimochodem poprzez dbanie o innych w swoim otoczeniu. Ale kiedy jest zupełnie sam, przygnieciony samotnością, to nie widzi sensu dbania o samego siebie nawet w najprostszych kwestiach.
Z artykułu:
"– Tyle że bal kiedyś się kończy – mówi. – Zostaje
smutna codzienność, w której nie chce się iść nawet po chleb. Bo po co
kupować pieczywo tylko dla siebie? Bywają dni, że nie ma do kogo ust
otworzyć, a ile można czytać książki (...)?"
PO CO KUPOWAĆ PIECZYWO TYLKO DLA SIEBIE?
Po co w ogóle kupować sobie cokolwiek? Po co wstawać rano?
Żeby iść do pracy. Po co? Żeby mnie z niej nie wyrzucili. Żeby spłacać kredyt. Żeby mnie przynajmniej z domu nie wyrzucili. Bo nie ma ubezpieczenia od bycia samotnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz