Dziś Warszawiacy z takiego pokolenia jak np. moje mają niezwykłą okazję poczuć powiew historii. Rzecz oczywiście idzie o Niemieckich kibiców, którzy tłumnie najechali Warszawę w związku z półfinałowym meczem. Kiedy to piszę dochodzi godzina 13:00, czyli do meczu zostało jeszcze mnóstwo czasu, ale Śródmieście pełne jest szwargotliwego języka. Wehikuł czasu: kartka z historii pt. Warszawa pod niemiecką okupacją. Tak to musiało wyglądać (po części oczywiście). Słowo honoru, że jeszcze tylko brakuje tramwajów Nur für Deutsche. Nieokreślony niepokój budzi widok Niemca fotografującego ozdobę
latarni na Nowym Świecie, na której to ozdobie napisane jest: "Warszawa -
Miasto Gospodarz". W 1939 Schlezwig-Holstein też wpłynął do Gdańska z wizytą kurtuazyjną...
Czy z Ciebie aby nie wychodzi trochę za bardzo polska ksenofobia? ;)
OdpowiedzUsuńByć może.
OdpowiedzUsuńAle tylko jeśli chodzi o Rosjan i Niemców. Nie wiem dlaczego tak jest...
:-)
Uważam tego typu komentarze za nieuzasadnione. Co więcej, bardzo przerażają mnie niektórzy moi krajanie i z przyjemnością wyeksportowałbym ich za perkal i paciorki. Albo i nawet za nic.
OdpowiedzUsuńMarcin, a do kogo pijesz? Do mnie, że jestem ksenofobem, czy do Kapitana, że to podkreśla?
OdpowiedzUsuńDo Ciebie - tzn. wydaje mi się, że kategoryzowanie: "przyjechało wielu Niemców = będzie jak na wojnie" jest po prostu krzywdzące dla ludzi, którzy przyjechali się bawić, kibicować i nie są w stanie odpowiadać za grzechy pradziadków. Tak uważam.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Dziękuję za komentarz.
OdpowiedzUsuń