czwartek, 30 czerwca 2011

Prawda obiektywna

Wczoraj:
„Anna Rogowska złamała tyczkę i zraniła rękę”
Dzisiaj:
"Lekarza! Lekarza!" - dramat największej polskiej gwiazdy. Zobacz makabryczny wypadek"

Żeby nie było, że się znowu czepiam, ale to chyba dobry przykład na to, jak media kształtują obraz otaczającej nas rzeczywistości. Nie umniejszam też problemu, jakim kontuzja dłoni jest dla Pani Anny Rogowskiej (uraz, rekonwalescencja, zagrożone starty, etc.). Zauważam jedynie, że jeszcze wczoraj wieczorem ta informacja była jedynie wypadkiem, dziś już możesz obejrzeć makabryczny film... A przecież fakt (obiektywny) od wczoraj pozostaje taki sam: pękła tyczka przy wybiciu, raniła dłoń skoczkini, Rogowska spadła na materace. Kropka. Takie rzeczy się w sporcie zdarzają, niestety.

środa, 29 czerwca 2011

Nie ma to również, jak "Desert Strike"

Konkretnie "Desert Strike: Return to the Gulf". Gra na Amigę z czasów wojny w Zatoce Perskiej, jak sama nazwa wskazuje. Dla mnie kulcior godzien DOOMa. Mam kilka takich sentymentalnych staruszków w swojej kolekcji - gier z czasów, kiedy grywalność i miodność przeważały nad wydajność i rozdzielczość. Ostatnio, zupełnie niechcący zrobiliśmy ze znajomym wieczór wspominkowy poświęcony efektom dźwiękowym jakie dawno, dawno temu produkowano na Amigę. Muzyką do "Lotus Esprit Turbo Challenge" zwabiliśmy nawet jego sąsiada, niejakiego Krzysia, który sądził, że w to gramy. Krzysiowi należą się wielkie dzięki za to, że podpowiedział mi, że "Desert Strike`a" można uruchomić przez DOSboxa. Potwierdzam - można. Duży rośnij Krzysiu! 
War never been so much fun!  ;-)

wtorek, 28 czerwca 2011

Prosty przekaz


Ja też mam już dość wysłuchiwania waszych niekończących się rozmów telefonicznych w autobusach, ludzie. Nie interesuje mnie, że ktoś się z kimś umawia, ani gdzie, za ile będziesz na miejscu, co robiło / robi / zrobi Twoje dziecko, co już jadło, a co ma zjeść, co ma zrobić zanim wyjdzie do szkoły, albo po powrocie z niej. Odpowiedz krótko i zwięźle, a potem najwyżej oddzwoń, a nie referuj przez 40 minut z okładem, w dodatku tak, że co najmniej połowa musi tego słuchać. Dziękuję.

DOPISEK.
29.06.2011

Wyszło na to, że znów narzekam i świat mnie wkurza. To nie do końca tak, spisałam co mnie dręczy. Wczoraj na ten przykład wracałam autobusem siedząc obok pani, która po drodze wykonała pięć telefonów, a każdy zaczynał się od słów: "Cześć, co porabiasz?.. A nic, tak sobie dzwonię.." (!!!) I nie pomogło słuchanie "Wojny światów" Georga H. Wellsa na słuchawkach, jej nieustający terkot uparcie atakował moje uszy... Zastanawiałam się nawet czy nie wyciągnąć kabelka i nie puścić mojego audiobooka również na głos. Ciekawe czy bym pani przeszkadzała?

wtorek, 21 czerwca 2011

Sandały i skarpetki

Nabyłam drogą kupna parę sandałów. Okazało się jednak, że obcierają mnie w jednym miejscu, więc aby je rozchodzić noszę je po domu, ale żeby znów nie obtarły, to zakładam przy tym skarpetki. To połączenie rzeczywiście wygląda dziwnie...

niedziela, 5 czerwca 2011

Nie ma to, jak DOOM

Gra z 1993 roku, więc jak na dzisiejsze standardy, to archeo. Starożytność. Kultowy FPS (first person shooter), od którego nazwę wziął cały gatunek tego typu gier - mówiło się doomopodobne. Więcej nie będę się nad nią rozwodzić, bo jeśli ktoś nie grał w Dooma na początku lat 90-tych, to tego nie zrozumie.
Po każdej zmianie kolejnego systemu operacyjnego zawsze była chwila kombinacji i strachu czy odpali, ale jakoś zawsze odpalał. Jakieś dobre ludzie z gry DOSowej zrobili wersję pod Windowsa i hulało. Czemu więc na Viście nie miałoby być tak samo? Ano nie było to takie proste, ale znów dobrzy ludzie pomogli. Jednak co kult, to kult, nie ma bata, że nie pójdzie. Musi pójść.
U mnie też chwilę to trwało, ale poszło. Uparłam się, że muszę zagrać w Dooma. Znalazłam bardzo czytelną instrukcję (lubię łopatologicznie), zastosowałam i... nasuwam w Dooma już drugi dzionek (z niewielkimi przerwami)! 
Instrukcja poniżej, za którą many thanks to .


Nie ma to, jak stary, dobry Doom...