niedziela, 27 lutego 2011

Skuta

Tak wygląda moja lewa ręka po piątkowym pobraniu krwi. Wyjątkowo pigule nie wyszło. Dobrze, że jest zima i mogę nosić długi rękaw, bo pewnie wzbudzałabym niezdrowe zainteresowanie na ulicy. Gdyby ktoś miał ochotę spróbować dragów, niech sobie popatrzy dobrze na to zdjęcie, bo tak wyglądają okolice żył, w które wkłuwają się narkomani - pokryte siniakami i strupami.
Dla ciekawych: strzałką zaznaczyłam miejsce wkłucia igły, po dwóch dniach już prawie niewidoczne. Prawdopodobnie igła przebiła żyłę na wylot, "pod żyłą" zrobił się krwiak, który z czasem rozlał się malowniczo, jak widać. Zdarza się.

sobota, 26 lutego 2011

Sekret

Szukam cię - a gdy cię widzę

udaję, że cię nie widzę.

Kocham cię - a gdy cię spotkam
udaję, że cię nie kocham.

Zginę przez ciebie - nim zginę
krzyknę, że ginę przypadkiem...

Kazimierz Przerwa - Tetmajer

piątek, 25 lutego 2011

Help desk

Wiecie kto pracuje w działach „help desk”? Ja też nie. Wiem natomiast, że z całą pewnością każdy z nas/Was poradziłby sobie z tą robotą. Ja rozumiem, że nie każdy informatyk jest światowej klasy hackerem, programistą czy co tam jeszcze, niepotrzebne skreślić. Pojmuję ideę FAQ-ów, czyli opracowania zestawu najczęściej zadawanych pytań, jako pierwszego kroku pomocy dla każdego, durnego użytkownika (czegokolwiek). Staram się nie nadużywać konsultantów help desku, ale jeśli porada z FAQa mi nie pomogła, to piszę, jaki mam problem.

Z lenistwa używam programu pocztowego Outlook do zarządzania pocztą ze wszystkich kont, jakie posiadam. Stało się, że jedno konto się zbiesiło i nie mogę z niego wysłać poczty. Porada z FAQa nie pomogła, więc napisałam. Podałam system operacyjny, typ łącza, dostawcę usługi internetowej, skopiowałam treść komunikatu o błędzie. Dziś przyszła odpowiedź. „Zalecam ponowną konfigurację programu pocztowego. Proszę posłużyć się instrukcją zawartą na stronie...”.
Jako komentarz do tej odpowiedzi pozwolę sobie przytoczyć dowcip. Wprawdzie podane są tam różne zawody, ale zwyczajowo traktuje się go jako satyrę na system operacyjny Windows, a informatyka zastępuje się wręcz programistą Windowsa. Otóż inżynierowie: mechanik, chemik i informatyk jadą jednym samochodem. Nagle silnik prycha, buczy, silnik gaśnie, auto staje.

- To coś z silnikiem - mówi mechanik. - Myślę, że paliwo jest złej jakości - stwierdza chemik. - Wysiądźmy i wsiądźmy, może to pomoże - mówi informatyk.

Dokładnie tak wyglądała z mojego punktu widzenia odpowiedź z help deska. Serdelecznie dziękuję za pomoc.

PS.

Portier, nie podpowiadaj mi, że można korzystać z innych „zbiorówek” do poczty, np. z Thunderbirda. Jak Firefoxa zasymilowałam na poziomie komórkowym, tak z Thunderbirdem darzymy się wzajemną antypatią.

PS2.

Wiecie, że ta podpowiedź pomogła..? :-)

In a darkened room 2

Jest taki jeden Gość, którego bloga czytuję, opuszczając co bardziej ckliwe kawałki, ale liczę się z jego zdaniem, bo ma dość ciekawie poukładane pod sufitem i godzien jest szacunku. Specjalnie więc dla tego Faceta zamieszczam moje własne, prywatne, naprędce sklecone tłumaczenie tekstu, który już kiedyś zagościł na tym blogu w oryginale, a obok którego trudno przejść obojętnie. Z całą pewnością można to przetłumaczyć lepiej... ;-)

W zaciemnionym pokoju
Poza zasięgiem boskiej wiary
Leży ranny, zniszczone pozostałości zdradzonej miłości
A niewinność dziecka kupiona i sprzedana
w imię potępionych
Gniew aniołów przebrzmiały i ostygły
Wybacz mi proszę, bo nie wiem, co czynię
Jak mogę utrzymać ból w środku skoro wiem, że to prawda
Powiedz mi, kiedy pocałunek
miłości staje się kłamstwem,
które nosi blizny grzechu zbyt głęboko,
aby ukryć się za
ogarniającym cię strachem
Błagam, wpuść światło
do zaciemnionego pokoju
Wszystkie cenne chwile
odeszły znów na spoczynek
i uśmiech świtu
przynosi skażoną żądzę wyśpiewując mi requiem
Czy mogę zmierzyć się z tym dniem,
gdy moje zaufanie poddaje się torturom
i ogląda, jak krystalizuje się
Podczas gdy moje zbawienie wali się w proch
Dlaczego nie mogę sterować tym statkiem
zanim uderzy w burzę
Wpadłem do oceanu,
lecz z pewnością płynę
Powiedz mi, kiedy pocałunek
miłości staje się kłamstwem,
które nosi blizny grzechu zbyt głęboko,
aby ukryć się za
ogarniającym cię strachem
Błagam, wpuść światło
do zaciemnionego pokoju

czwartek, 24 lutego 2011

Lęk wysokości

Mówią, że jednostki wybitne są zawsze samotne, ale to marna pociecha. Na mnie samotność wyciska piętno. Mam wrażenie, że do pewnego wieku marzyłam i czekałam, aż przyjdzie właściwy czas i wszystko samo się w moim życiu stanie. To, co dzieje się zawsze w życiu każdego człowieka. Mijał czas. Aż wreszcie nastąpiła seria wydarzeń, takich, efektami przynajmniej części których powinnam cieszyć się do dzisiaj. A tymczasem przeleciały prawie nie pozostawiając po sobie śladu, jakby ich nigdy nie było. A ja poczułam się stara. Mam poczucie, że na wiele rzeczy jest już za późno. Boję się, że nie spełni się już większość marzeń, które nosiłam pod sercem. Czekałam, czekałam i czekałam na to, co miało nadejść, a pewnego dnia otworzyłam oczy i było już za mną. Mam zaledwie trzydzieści kilka lat, a chciałabym, żeby już było po wszystkim, żeby już moje życie się skończyło. Nie chce mi się męczyć na próżno jeszcze tyle lat zanim umrę. Z każdym rokiem, a może nawet z każdym dniem, coraz bardziej bezsensownie. Po nic. No bo po co?

"Żyłam między tęsknotą lata, a chłodem zimy.

Kiedy byłam młodsza myślałam czasem, że gdy przyjdzie lato zakocham się w kimś i dopiero wtedy zacznę żyć naprawdę. Kiedy jednak zrobiłam już wszystko, co miałam do zrobienia, lato dobiegło końca i został tylko chłód zimy.

Nie o takim życiu myślałam."

Nie o takim życiu myślałam...

Ludzie powinni pobierać się, wiązać ze sobą i mieć dzieci, kiedy są piękni i młodzi. Dla siebie nawzajem. A potem razem się starzeć i przyzwyczajać do coraz mniejszej sprawności, a coraz większej liczby dolegliwości. Potem tylko odliczać wspólne lata. Dlaczego mnie ominęło to szczęście? Dlaczego mam zdolność myślenia o tym? Dlaczego w tym jednym przypadku nie mogłam mieć w życiu tak, jak inni – ci zwyczajni, przeciętni, nie wyróżniający się z tumu, których pełno dookoła mnie? Którzy żyją błogosławieni nieświadomi życia. Dlaczego i w tym musiałam być tak cholernie i niechcący oryginalna?

Ludziom, którzy mnie otaczają wydaje się, że moje życie jest lajcikowe i prawie pozbawione problemów. A ja boje się każdego dnia. Jeszcze płynę... ale lód nade mną zamarza... Każdy dzień to dla mnie balans na cienkiej lince rozpiętej gdzieś wysoko. Muszę po niej przejść codziennie od świtu do zmierzchu. A ja mam lęk wysokości. Tak bardzo boję się spaść, że czasami myślę sobie, że chciałabym spaść i żeby to wreszcie się skończyło. I wiem, że zanim doleciałabym do ziemi zdążyłabym poczuć żal, że wszystko się kończy...

wtorek, 22 lutego 2011

"Robert Kubica rozpoczął rehabilitację"

No dobra, na razie tylko porusza palcami, ale najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku! Hura! :-) Zdrowiej Kubicuś!!! Początek sezonu przesunięty na koniec marca... ;-P

poniedziałek, 21 lutego 2011

GP Bahrajnu odwołane

No. To odliczamy do 27 marca do początku sezonu. Nie zdarza się to często, by międzynarodowe zawody sportowe tej rangi, były odwoływane z powodów politycznych. Rajd Dakaru ucierpiał parę lat temu z powodu groźby ataków terrorystycznych na uczestników. Australia na pewno nie zostanie ogarnięta falą arabskiej wiosny, może szkoda, bo jakby dalej tak poszło, to jeszcze Kubek zdążyłby wrócić. :-P
Kto wie co to znaczy grand prix (nie zaglądając do słownika!)?

Mój komputer zagina czasoprzestrzeń

środa, 16 lutego 2011

Zabronić mu tego

Adamowi Małyszowi należałoby zakazać uprawiania tego typu sportów, aby nie nabawił się kontuzji, która mogłaby uniemożliwić mu skakanie na nartach. To taki prztyczek dla wszystkich tych, którzy życzyliby sobie zabronić Robertowi Kubicy startów w rajdach. I nie mówcie mi, że rajdy są bardziej niebezpieczne od piłki nożnej. Karolowi Bieleckiemu też pewnie mówili, że piłka ręczna to mało kontuzyjny sport. :-P

wtorek, 15 lutego 2011

Partner idealny z cyklu "Harry Potter"

Zrobiłam sobie test – quiz na to, który z bohaterów cyklu książek o Harrym Potterze byłby dla mnie idealnym mężem. Wyniki to Ronald Weasley. Przyznaję, że jestem nieco zaskoczona. Poniżej tłumaczenie wyniku.

Nie oczekujesz zbyt wiele od faceta, tylko żeby był mniej więcej przyzwoity i nie był zbyt wielkim dupkiem. Nie jest on najbardziej dojrzałym facetem na świecie i może być z pewnością nieco ciemny, jeśli chodzi o Twoje uczucia, ale jest on bardzo inteligentny, kiedy trochę się postara i ma taktyczny umysł.

If Harry had asked his opinion more often instead of charging off willy-nilly, things might have worked out just a tad better. - tego zdania nie potrafię przetłumaczyć.

Dopisek z ostatniego dnia lutego 2011:

Wolałabym Lunatyka.

W pogoni za sensacją - ciąg dalszy

Znowu przyszła pora zmierzyć się z dwoma tematami. Pierwszy dotyczy tego, co mówią byli, należało by podkreślić EMERYTOWANI kierowcy F1 – w kolejności od najmłodszego: David Coulthard, Martin Brundle oraz Niki Lauda. Każdy z nich mądrzy się teraz, co powinien był zrobić, a czego nie powinien był zrobić Kubica.
To zdaje się „Fakt”, powtarzam za Onet.pl.
W poniedziałek publikowaliśmy na naszych łamach opinię trzykrotnego mistrza świata F1. Niki Lauda między innymi stwierdził, że: "Kubica sam jest sobie winien. Jego podstawowym zajęciem jest jazda w F1 i tylko na tym powinien się skoncentrować. Czy musiał wystartować w rajdzie? Nie, nie musiał".
- Nigdy nikt nie przekona mnie, że udział w rajdzie w tym momencie, między dwoma najważniejszymi sesjami testowymi, był mądrą rzeczą - mówi z kolei Martin Brundle, który uczestniczył w 158 wyścigach GP.
Także David Coulthard wypowiada się w podobnym tonie: - Kiedy byłem zawodnikiem McLarena, nigdy nie miałem w kontrakcie przepisów zabraniających mi jazdy na nartach czy w samochodem rajdowym. Po prostu powiedziano mi, że jeśli nie będę w stanie prowadzić bolidu, przestaną mi płacić.
No i niby wszystko jest w porządku, niby panowie mają rację. Ale ja mam na to swój komentarz. Lauda 1985, Brundle 1996, Coulthard 2008 – są to lata, kiedy panowie zakończyli sportową karierę. W tej chwili, mimo że nadal udzielają się tu i tam, są emerytami i z tej perspektywy patrzą na Formułę 1. Zapomniał wół, jak cielęciem był, panowie...
Druga rzecz to Mark Webber z wizytą u Kubicy. Cóż, niewielu ludzi chyba zdaje sobie sprawę, że w w Formule 1 istnieje stowarzyszenie teamów FOTA (Formula One Teams Association) i stowarzyszenie kierowców GPDA (Grand Prix Drivers Association). Mark Webber jest przewodniczącym tego drugiego. To dlatego na przykład, kiedy są trudne warunki na torze, sędziowie i zawodnicy konsultują się z Webberem co do dalszych losów Grand Prix. Zatem wizyta Marka Webbera, który przy okazji jest bardzo sympatyczną osobą, u Roberta Kubicy również nie jest niczym niezwykłym. Przyszedł do niego na pewno niejako „służbowo”.
Na koniec łyżka miodu: Jeremy Clarkson, Richard Hammond i James May, czyli gospodarze programu „Top Gear” w jednym z ostatnich odcinków życzyli Robertowi zdrowia, uznając go również za wielki talent w Formule 1.
Forza Kubica!
PS.
Są tacy, którzy pytają, dlaczego Forza Kubica. Siamo con te, a nie Naprzód Kubico. Jesteśmy z Tobą. Ponieważ to Włosi dali Robertowi możliwość rozwoju talentu i traktują go, jak swojego adoptowanego syna.

środa, 9 lutego 2011

Literatura skandynawska

Poznałam książki śp. Stiega Larssona, mam rzecz jasna na myśli Trylogię Millennium: "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet", "Dziewczyna, która igrała z ogniem" oraz "Zamek z piasku, który runął". Zwłaszcza ta pierwsza część, zresztą zgodnie z tytułem, traktuje o tym, o czym ja teraz napiszę. Teraz słucham audiobooka Leifa GW Perssona "Między tęsknotą lata, a chłodem zimy" - podobno to też ma być trylogia policyjna, o zabójstwie Olofa Palmego, premiera Szwecji. Te książki są do siebie podobne, trochę to nudne, przyznaję. Ale zwróciłam uwagę, że i Larsson i Persson (kurde, Lasse, Bosse i Olle - jak w "Dzieciach z Bullerbyn"...) piszą o przemocy wobec kobiet. Konkretnie o praktykach seksualnych, w których mężczyzna dominuje kobietę, stosując wobec niej przemoc fizyczną. I tak mnie zastanawia, czy tak jest w całej Szwecji, albo szerzej Skandynawii? Czy to tylko swoista moda wśród współczesnych autorów z tamtego rejonu świata? Wiadomo - BDSM jest teraz bardzo popularnym tematem, a seks zawsze się dobrze sprzedaje. Generalnie z tego, co czytam w tych książkach, to w Szwecji ogromną wagę przywiązuje się do wolności obywatelskich. I tak się zastanawiam, czy to nie jest przypadkiem jeden z przejawów, kiedy nadmiar wolności wychodzi ludziom bokiem? Jeśli ktoś nie wie, o czym mówię, to proponuję spojrzeć na Amerykanów i wszystko będzie jasne - oni swoje wolności doprowadzili do absurdu. Wracając do lektury skandynawskiej - muszę spróbować jeszcze czegoś innego, bo mam stanowczo zbyt duży rozdźwięk między Astrid Lindgren, a Leifem Perssonem, czy Stiegiem Larssonem...

Zapach mężczyzny

Dziś w autobusie siedział przede mną pan, który pachniał najpiękniejszymi chwilami mojego życia.
Po raz pierwszy od wielu dni, miesięcy, a może nawet lat zapragnęłam się przytulić do mężczyzny. Zatopić się w tym zapachu...

wtorek, 8 lutego 2011

"Avvenire": "ktoś" na górze kocha Kubicę

Tekst, który przeczytałam dziś na Onecie, jest tak... niezwykły, że postanowiłam go tu przytoczyć w całości.
"Avvenire": "ktoś" na górze kocha Kubicę
- Kubica da radę. Na górze "ktoś" go kocha - tak katolicki włoski dziennik "Avvenire" napisał we wtorek o wypadku polskiego kierowcy w rajdzie w Ligurii. Gazeta przypomina, że w 2007 roku wyszedł on cało ze straszliwej kraksy na torze w Kanadzie.
"Jedno uderzenie i wesoła niedziela w towarzystwie przyjaciół, by pojechać z piskiem kół w drugorzędnym rajdzie, zamieniła się w dramat"- podkreśla gazeta włoskiego episkopatu.
Zauważa, że rany odniesione przez Polaka były olbrzymie i sprawiły, że "obawiano się najgorszego". "Ale może ktoś na górze zdecydował roztoczyć opiekę nad aniołem torów wyścigowych, który już dwa razy ryzykował utratą życia w wypadkach" - dodaje "Avvenire".
Dziennik zauważa: "Kubica jest wierzący" i przypomina, że miał imię Jana Pawła II na kasku i nosi jego obrazek przy sobie.
"Uderzenie w mur małego wiejskiego kościółka podczas odcinka specjalnego (przejechał zaledwie 4 kilometry) i znalezienie się w szpitalnym łóżku po 7 godzinach operacji z zapalonym światłem nadziei to znak, że tyle wiary zostanie odpłacone"- zauważa gazeta.
Podsumowuje: "Robert Kubica będzie żył i będzie miał przed sobą następne wyzwanie, by wrócić jako kierowca waleczny i szybki".
Katolicki dziennik przypomina, że nazwisko Kubicy przeszło do historii w jego ojczyźnie, ale - dodaje - "zdobył on też wielką sympatię we Włoszech".
Autor: MM Źródła: PAP
http://sport.onet.pl/f1/avvenire-ktos-na-gorze-kocha-kubice,1,4168590,wiadomosc.html

Kubica może pić


"Ogólny stan pacjenta oceniam naprawdę dobrze. Może już jeść i pić, co jest bardzo budujące." Vitalij Pietrow przyszedł z flaszką! Jak to Rosjanin do Polaka z jednego teamu. I niech mnie ktoś przekona, że nie! Ha, ha! :-D W końcu sam szef, Éric Boullier, powiedział, że Robert narzeka... ;-)
Dla niewtajemniczonych: Robert nie pija alkoholu. W ogóle. Nawet szampana na podium.

W pogoni za sensacją

Usiłując rozmawiać z ludźmi dookoła mnie na temat wypadku Roberta Kubicy, a także czytając doniesienia medialne powoli tracę cierpliwość. Wybaczam Wam, że nie każdy jest ekspertem z zakresu Formuły 1, że wielu z Was ma bardzo (BARDZO) mgliste pojęcie o tym sporcie. Sama siebie do ekspertów również nie zaliczam mimo, że dzieje rywalizacji sportowej elity kierowców światowych śledzę od wielu lat i śmiem twierdzić, że składam te puzzle lepiej, niż większość z Was. Wiem o F1 więcej, niż przeciętny facet o samochodzie. O samochodach zresztą również zazwyczaj wiem więcej niż niejeden facet, ale teraz nie o tym chciałam.
Dziennikarze są dziennikarzami – ich robota polega na tym, by pisać o wszystkim, a sensacja najlepiej podnosi oglądalność. Chwytliwe nagłówki przyciągają wzrok, nawet jeśli później okazuje się, że tekst jest o pierdołach (patrz: Onet.pl). Dziś jest wtorek, Kubica miał wypadek w niedzielę rano, a ja zmierzyłam się już z tyloma przejawami ignorancji i braku wiedzy o sporcie wyścigowym, że postanowiłam się chociaż tutaj rozprawić przynajmniej z częścią z nich.
  1. „Kubicy grozi amputacja dłoni” - to pierwsza wiadomość, która zelektryzowała fanów Kubka i F1. Mało kto zwrócił uwagę na fakt, że nieco później w serwisach (np. na pasku informacyjnym na TVN24) zaczęła się pojawiać wypowiedź zdaje się Daniele Morellego, że jest to informacja nieco przesadzona. Była sensacja i poszła w świat.
  2. „Kubica trafił do szpitala w stanie krytycznym / nieprzytomny / w złym stanie psychicznym” - a w jakim miał trafić? Godzinę tkwił zakleszczony w aucie, które mogło się np. zapalić (historia motorsportu zna takie przypadki). Był pokiereszowany, tracił krew, a to pewnie skutkowało dalszym pogarszaniem się jego stanu zdrowia.
  3. „Kubica natychmiast po przebudzeniu pytał co z jego pilotem” - jakiż wzruszający przejaw odruchu ludzkiego serca u ciężko rannego człowieka! Kolejna sensacja. W Formule 1 kokpit jest jednoosobowy, więc nie ma się o kogo martwić w razie wypadku. Ale w samochodzie rajdowym jest ich zawsze dwóch i tak to już jest, że jeden będzie pytał o stan drugiego. Nikt obeznany z tym sportem nie robi z tego sensacji, jak i z tego, że pan Jakub Gerber, który nie ucierpiał w wypadku wydostał się z samochodu i natychmiast zaczął szukać pomocy. Tak to po prostu działa. Nikogo to nie dziwi.
  4. „48 godzin po wypadku Kubica zaskakująco szybko wraca do zdrowia” - patrz pkt. 2. Jeśli najpierw pogrzebaliście go żywcem, to jego powrót do normy można określać, jako cud.
  5. „Rehabilitacja potrwa co najmniej rok, albo dwa lata” - ktoś, kto to powiedział nie widział Michaela Schumachera prowadzącego Ferrari z potrzaskana stopą, skręconą śrubami. Działo się to niedługo po jego wypadku, podczas którego zderzył się czołowo z bandą, wjeżdżając pod barierę z opon.
  6. „Kiedy Kubica wróci na tor? A kiedy jest pierwsze europejskie grand prix? Za trzy miesiące. No to macie odpowiedź” - he, he, stary, dobry Flavio rozbawił mnie do łez, ale tego głosu było trzeba w tym całym użalaniu się nad losem Roberta. Oczywiście przesadził, ale ja Wam mówię, że Kubica wróci na tor jeszcze przed końcem tego sezonu.
W tym całym jeziorze sensacji tylko Włodzimierz Zientarski, człowiek obeznany ze światem Formuły 1 jak mało kto w Polsce i to światem sięgającym czasów, kiedy autorka tego bloga stawiała swoje pierwsze kroki w życiu, zatem tenże pan Zientarski powiedział prawdę o tym, co może się dziać w głowie Roberta. "- Jego stosunek do życia gwarantuje, że będzie szybciej gotów do startu niż mówią lekarze. Oni nie wiedzą z kim mają do czynienia - mówił w TVN24 dziennikarz motoryzacyjny Włodzimierz Zientarski komentując doniesienia włoskich lekarzy o czasie rekonwalescencji Roberta Kubicy. Jego zdanie podzielali kierowcy rajdowi Krzysztof Hołowczyc i Michał Kościuszko, według których Polak siądzie za kierownicą wcześniej niż za rok. - Kubicy nie będzie potrzebny nawet psycholog. On ma całą rękę w bliznach po wypadku z 2003 roku, ale włożył to sobie w mózgu do szufladki, której nie otwiera. On jest poza pewnymi wymiarami, to wybitny talent - mówił w "Rozmowie Rymanowskiego" w TVN24 Włodzimierz Zientarski."
Chciałabym, żebyście sobie wszyscy TE SŁOWA wbili do głowy i dobrze zapamiętali. Kubica ma tak odporna psychikę, że ten wypadek nie zryje mu berecika – udowodnił to w rozmowie z Flavio Briattore żartując, czy jego syn nadal jest taki gruby. Nie na darmo mówi się, że kierowcy Formuły Jeden to elita kierowców świata. Robert Kubica ma wszystko co potrzeba, by w tym sporcie odnosić sukcesy: ma refleks, jest opanowany, ma talent, wyczucie samochodu, chce zwyciężać i ma duszę fightera. Jest też – powtórzę – niesamowicie odporny psychicznie, dlatego wszyscy ci, którzy wieszczą mu potężne załamanie nerwowe przeżyją jedynie potężne rozczarowanie. Kierowcy rajdowi są sportowcami wyczynowymi, których proces rekonwalescencji przebiega z szybkością niewyobrażalną dla przeciętnego zjadacza chleba. Apeluję na koniec – nie powtarzajcie bzdur za mediami, nie ekscytujcie się tym, co w świecie motorsportu uchodzi za normalne. Nie powtarzajcie głupot, które mówią inni. Trzymajcie dzielnie kciuki za Roberta, żeby szybko wyzdrowiał.
Forza Kubica!

sobota, 5 lutego 2011

Odkurzanie, czyli tzw. szczęście w nieszczęściu

Bieżący rok zaczęłam od awarii hydraulicznej w łazience. Ponieważ nastąpiła ona dokładnie 1 stycznia uznałam, że to najgorsza z możliwych wróżb na cały 2011. Zgodnie z przeznaczeniem, które stanęło na mojej drodze tamtego dnia, tydzień temu podczas odkurzania mieszkania grzebnęłam rurą od odkurzacza nie tam gdzie trzeba w zakamarkach za szafą i padł Internet. Chwilę trwało, nim powiązałam ze sobą te fakty, kolejną nim pojawił się umyślny, by wszystko naprawić. Najpierw naprawił uszkodzone przeze mnie odkurzaczem. Potem zechciał sprawdzić efekt swojej pracy i okazało się, ze jest on więcej niż mizerny. Rozgrzebał więc i połączył w innym miejscu, bliżej komputera (mniejsza o szczegóły techniczne). I nagle okazało się, że Internet w moim domowym komputerze hula z prędkością światła. Można by wręcz rzec, że net mam szybszy od procesora. ;-) Strony otwierają się szybciej, niż zdołam przesunąć palcem po rolce, a poczta odbiera się prędzej, niż zdołam pomyśleć, ile spamu tym razem dostanę. I targnęły mną ambiwalentne uczucia. No bo z jednej strony, to zajebiście, że ktoś wydobył i udostępnił mi 100% możliwości z tego kabelka, który mam w ścianie. Z drugiej jednak rodzi się pytanie - za co płaciłam przez ostatnich kilka lat? Dlaczego nikt wcześniej nie sprawdził gdzieś tam w przemądrzałym systemie monitorowania parametrów sieci, że to, co mi "wylatuje" z kabla, jest żenująco poniżej normy? Gdybym nie zahaczyła tym odkurzaczem, nawet nie miałabym pojęcia, że... jak to nazwać? Przepłacam chyba?

czwartek, 3 lutego 2011

I znów wydatki...

...ale co zrobić, skoro wg organizatorów Sonisphere Festival Boże Narodzenie przypada w czerwcu? Ej, spodobało się chłopakom z Iron Maiden, pozazdrościli zeszłorocznej Wielkiej Czwórce. :-) No, taką zazdrość, to ja lubię i doceniam. Na Ajrońców zawsze warto się wybrać (Kurde, muszę osłuchać się wreszcie tego "Rhyme of the ancient mariner"...), a przy okazji zobaczyć Motorhead`ów na żywo. Pyszności. No i Mastodona, którego w zeszłym roku zabrakło, o ile mnie pamięć nie myli. Fajnie, że to piątek. Up the Irons!